Jazda na rowerze zima

Zima, choć lekko spóźniona, to zbliża się nieuchronnie i już podczas ostatniego tygodnia chłód dał się we znaki, szczególnie jeżeli ktoś zdecydował się na jazdę po szosie. Kilka zimowych okresów w swoim życiu przejechałem i choć w ekstremalnych warunkach nie gardzę spinningiem, to staram się minimalizować tą (nie)przyjemność jaką jest jazda pod dachem. Bo o ile kolarstwo stacjonarne w zimie fajnie się nadaje na jakieś pierwsze tempówki, (bo nie obciąża się układu oddechowego zimnym powietrzem, nie istnieje problem ubioru- praktycznie nie da się dobrze ubrać bo na interwale zawsze za ciepło, a pomiędzy zawsze za zimno) to kręcenie wytrzymałości na trenażerze to nuda na maxa. Wiadomo- da się zawsze zastąpić bieganiem, biegówkami, jednak jak ktoś nie może lub po prostu nie ma warunków śniegowych, to na rower po prostu trzeba i postaram się Wam to w poniższym tekście ułatwić, czyli napisać jak jeździć aby nie było za zimno (i za ciepło).
Wiadomo, że wytrzymałość najlepiej kręcić na szosie, bo takiej stabilności obciążenia na MTB uzyskać się po prostu nie da, jednak w zimie na szosie zawsze jest jeszcze chłodniej i bardziej wietrznie niż na MTB w lesie. Dla mnie krytyczną temperaturą jest 0*C, przy której rezygnuję z dłuższej (~5h) wytrzymałości na rzecz MTB. Ma to nie tylko związek z wychłodzeniem, ale również z bezpieczeństwem. W czasie przymrozków dużo nie trzeba- wystarczy osiadająca poranna mgła i szosy zamieniają się w lodowisko i czasem się bezpiecznie przejedzie 100km, żeby na 101-wszym zaliczyć glebę- szkoda kończyć sezon w lutym. Poniżej 0*C wybieram zazwyczaj CX lub MTB, po pierwsze bezpieczniej, po drugie cieplej, bo w terenie pracuje więcej partii ciała, po trzecie nie zaszkodzi sobie przypomnieć trochę techniki. No to przejdźmy już do meritum, czyli do ubioru. Postarałem się zebrać całą wiedzę i technikę ubioru, którą przez kilka lat wypracowałem.

Czasem bywa i tak ;) Piękna zimowa sceneria

Głowa i szyja

Zaczynamy od głowy, bo tu jak głosi stare przysłowie, traci się najwięcej ciepła. Na głowie- wiadomo bezdyskusyjnie kask (jak się nie zgadzasz to możesz odpuścić sobie czytanie tego testu- w trumnie zawsze jest zimno, nie ważne jak się ubierzesz;) ). Pod kask mam dwie czapki, choć zazwyczaj jeżdżę w dość cienkiej- czyli lycra na całości+ lekkie ocieplenie dookoła na poziomie uszu. Co ważne w czapce, to to aby dobrze się naciągała w całości na uszy, bo wtedy powietrze nie ma szans się dostać do środka. Grubsza czapka z mocniejszym ociepleniem chyba na rowerze się jeszcze nie przydała (choć często stosują na biegówkach), bo i sam kask stanowi pewną ochronę od wiatru. Są też pokrowce na kaski, które dodatkowo zakrywają otwory wentylacyjne- nie stosuję, ale z pewnością to jeszcze jedna „warstwa” umożliwiająca termoregulację. Są też opaski z membrany, ale nie przypadły mi do gustu- chronią tylko uszy, a jadąc w nich jest strasznie „głośno” bo pęd powietrza jakoś dziwnie szumi o wiatroszczelny materiał (chyba, że miałem jakiś niskiej jakości model). Natomiast membrana szczelnie przylega i bardzo mocno tłumi odgłosy z zewnątrz np. utrudniając jazdę w grupie).
Co do szyi, to dwa rozwiązania- na cieplejsze dni chusta/ bandamka typu buff. Na chłodniejsze, gdy używam już kurtki z wysoką stójką pod szują, to wystarcza mi golf od bluzy, która jest dodatkową warstwą ubioru w chłodne dni (więcej w akapicie „Tułów”). Jestem natomiast przeciwny wszystkim maskom, chustom itp. zakładanym na usta i nos. 30min jazdy i mamy wtedy przy ustach wielki sopel stworzony z pary wodnej, przez co wcale nie jest cieplej, do tego wszędzie się skrapla woda, okulary parują- same problemy. Dobry krem na twarz oraz usta i -20*C nie straszne, a maskom mówię nie!

Czapki i bandamka

Tułów

Największa partia ciała, ale sprawa jest dość prosta. Rządzi ubiór na cebulkę z ew. regulowaniem warstwą środkową. U mnie wygląda to następująco, na szosie przy temperaturach umiarkowanych ~10-8*C- warstwa 0- potówka z długim rękawem; warstwa 1- długa bluza rowerowa (bez ocieplenia). Tą długą bluzę zakładam bardzo często na sam wierzch niezależnie od warstw pod spodem. Jest cienka (typowa rowerowa koszulka z długim rękawem, materiał praktycznie tak sam jak w koszulkach letnich z krótkim rękawem), więc nie zmienia prawie termiki, a ma trzy kieszonki, dobrze opina, więc czego by się pod spód nie ubrało, to nic nie trzepocze na wietrze, no i jest teamowa :). Przy chłodniejszych temperaturach około 8-4*C dodaję jeszcze pomiędzy kurtkę z membrany (mam dwie- jedna w całości membrana, ale mniej firmowa; druga rękawy i przód z Windstoppera, tył z polaru). Przy temperaturach zbliżających się do 0*C dodaję jeszcze bluzę z golfem, co oprócz poprawionej termiki tułowia daje ochronę szyi.

Nogi

Nogi to w sumie najprostsza sprawa. Kręcą się, więc jest zazwyczaj ciepło i praktycznie zawsze wystarcza tylko jedna warstwa. W sumie mam 3 pary spodni- długie z cienkiej lycry na temperatury 15-10*C; lekko ocieplane z materiału A-Tex (taka lekka membrana tworzona niegdyś przez firmę Biemme) na temperatury 10-6*C; najcieplejsze- przód z Windstoppera, tył z superroubaix- jeszcze nie było temperatury, żeby było mi w nich za zimno. Testowałem jeszcze zestaw cienka lycra + ocieplenie w postaci bielizny termoaktywnej, ale ze względu na kontakt ze skórą w miejscu pampersa nie było to zbyt komfortowe po kilku godzinach jazdy. Jak widzicie w zarówno w ubiorze dotyczącym nóg jak i tułowia stawiam na materiały wysokiej jakości, gdzie wydatek może początkowo trochę zaboleć, ale na dłuższą metę się opłaca. Dobre spodnie to zakup na kilka zim, ja w swoich jeżdżę już chyba 6ty rok, a i czasem (mimo pampersa- w sumie nie przeszkadza) korzystałem z nich też na biegówkach.

Stopy

Przechodzimy do chyba najbardziej problematycznej części ciała, czyli stóp. Wychłodzenie stóp pochodzi z dwóch źródeł- po pierwsze od zimnego powietrza, które owiewa buty, po drugie od zimnych pedałów. Zajmijmy się najpierw tym drugim, bo jest dobre i tanie rozwiązanie. Mianowicie zimowe wkładki do butów. Na chłodne dni rezygnuję z wyprofilowanych wkładek sportowych na rzecz prostych- kupionych w markecie lekko ocieplanych wkładek z aluminiowym podszyciem- mała rzecz a robi kolosalną różnicę. Druga sprawa, to bloki- wiadomo, że zawsze trochę bardziej chłodniej z metalowymi blokami i pedałami MTB, niż z plastikowym zestawem szosowym, ale to już raczej niuans, wkładka alu daje dużo więcej.
Druga rzecz, to zabezpieczenie przez wychłodzeniem przez pęd powietrza, szczególnie jeżeli jeździmy w butach, których używany w lecie i mają więcej dziur niż durszlak, na którym odcedzamy potreningowy makaron :). Rozwiązanie proste- pokrowce na buty. Ja mam cienkie z lycry praktyczne na temperatury około 10*C i grube z Windstoppera, lekko ocieplane. Warto wybrać model, który zapewni też trochę wodoszczelności, bo zmoczyć buty przy 5*C to nic fajnego jak się jest daleko od domu, a jesienią wiadomo jak jest- raz słońce raz deszcz. Są też skarpety naciągane na buty, mam nawet jedne, ale jakoś nie mogę odnaleźć warunków aby je zastosować. Powyżej 10*C nie ma sensu, a poniżej na razie była chlapa albo deszcz, a skarpety białe, żeby była stylówa, więc szkoda zakładać 😉
Oczywiście jeżeli mamy trochę drobnych, to możemy się wyposażyć w profesjonalne zimowe buty rowerowe. Powiem szczerze- nie testowałem, bo nie należę do osób które bardzo cierpią z powodu wychłodzenia stóp.

Moje ochraniacze- cienkie i grube Buty zimowe (fot. http://www.rosebikes.pl/) Skarpety na buty (fot. http://www.force-components.pl )

Dłonie

Drugi drażliwy temat dla osób, które mają słabsze krążenie to dłonie. Rękawiczek jest pełno do wyboru. Ja póki się da czyli tak do około 10*C używam letnich z długimi palcami. Z rękawiczkami jest tak, że im grubsze, tym oczywiście cieplej, ale też zmniejszone jest czucie i kontrola roweru. Jeżeli temperatura spada poniżej 10*C zakładam cienkie rękawiczki rowerowe z Windstoppera. Następne w kolejce na około 4-5*C są grubsze rękawiczki rowerowe, choć te chyba są z jakiejś gorszej jakościowo membrany na zewnątrz. Ostatnia faza na srogie mrozy- jedyne słuszne rękawiczki narciarskie. Nie jeździłem jeszcze w rowerowych, które mi zapewniały taki komfort termiczny jak rękawiczki do narciarstwa zjazdowego. Wiadomo- kontrola roweru upośledzona, szczególnie obsługa manetek, ale za to jest ciepełko. Dodatkowo rękawice narciarskie są dość duże- zawsze można pod spód ubrać jakieś dodatkowe cieniutkie- druga warstwa nawet bardzo cienka zawsze działa na plus.

Rękawiczki do wyboru

Sytuacje awaryjne

Czasem, nawet jeżeli ubierzemy się najlepiej jak się dało, to i tak nie wszystko jest idealnie. Najczęściej tyczy się to właśnie stóp i dłoni. Na stopy jest bardzo znany i skuteczny sposób- ot trochę trzeba pobiegać, mi zazwyczaj pomaga. Z rękami jest łatwiej, jednak ruchy też muszą być porządne- ruszane palcami w czasie jazdy na mało się zdaje. Trzeba się niestety zatrzymać, najlepiej przy jakimś szlabanie, żeby się nie brudzić na ziemi. Ogólnie chodzi o to aby wzmocnić przepływ krwi przez ręce, który przy pedałowaniu jest trochę upośledzony, bo nogi mają priorytet. 30 pompek i przez ręce przepompujemy tyle ciepłej krwi, że z zimnymi dłońmi mamy spokój przez godzinę. Co do wychłodzenia kończyn jest jeszcze jeden sposób, ale nie korzystałem, bo zawsze uważam, że dostarczenie ciepła z wewnątrz jest dużo bardziej efektywne, niż z zewnątrz. Jest masa ogrzewaczy, od chemicznych wielokrotnego użytku aż do modeli elektrycznych wyposażonych w zewnętrzne zasilanie bateryjne. Jednak te ostatnie do już droższa zabawa. Są wprawdzie modele ” w markecie za stówkę”, ale zalatują Chinami na kilometr i nie wróżę im długiego życia. Bardziej zaawansowane modele to już wydatek bliżej 500zł, no ale mówię- nie miałem potrzeby testować.
Kolejny problem w zimie to picie. Poniżej 0*C nawet z izotonika robi się sorbet :). Pierwszy sposób- pewny ale mało praktyczny, to termosik, ale bez przesady to trening, a nie biwak :). Ogólny sposób, to trzymać picie pod kurtką. Na długie treningi i tak zazwyczaj jeżdżę z trzema bidonami- dwa w koszykach jeden w tylnej kieszonce- i ten trzeci jest zawsze ciepły od ciała i nic nie zamarza. Można też założyć malutki plecak z bukłakiem, tylko pamiętać, żeby wężyk też chować pod pazuchę, bo inaczej po 10min utraci drożność. Są też modele bukłaków zintegrowane z koszulką termoaktywną, ale tanie nie są.
Jeszcze jedna awaryjna sytuacja, to zamoczenie jakiejś części ubioru, czy to na skutek deszczu/śniegu czy też, jaki to przypadek widziałem, wywrotki- właśnie na lodzie o czym pisałem wcześniej- wprost w kałużę. Ogólnie rzecz biorąc to sprawa jest prosta- najszybciej jak się da do domu. Przy -5*C długo nie trzeba czekać na skutki wyziębienia, a do choroby potem droga krótka. Trening skrócony o godzinę dużo nie zmieni, tygodniowa choroba już tak. Wracając do Piotrka, który wytaplał się w wodzie przy 0*C, to początkowo chcieliśmy skracać trasę, szczególnie ze względu na całkowite zamoczenie rękawiczki. Z pomocą przyszedł jeden z lepszych termo- izolatorów, czyli folia aluminiowa w którą mieliśmy popakowany prowiant na trening. Okazało się, że takie zabezpieczenie palców skutecznie wytrzymało przez dobre dwie godziny na mrozie.
Ostatnimi rzeczami godnymi uwagi są kremy. Przy temperaturach w okolicach 0*C stosuję na twarz specjalny krem na mróz + wazelina na wargi i wytrzymuję kilka godzin na szosie.

Ochrona po zmoczeniu rękawiczki Sorbet :)

Podsumowanie

Z ciekawych i przydatnych rzeczy mam też stworzoną w excelu tabelkę, która czasem mi pomaga się ubrać. Po porostu czasem nie sposób zapamiętać jak się ubraliśmy rok temu, że było nam akurat- nie za zimno, nie za ciepło. W tym jest cały sęk- żeby było akurat, nie za zimno, ale też nie za ciepło, bo jeżeli się spocimy, to potem efekt łatwo się odwraca i przemoczone miejsca nas wychładzają.

Tabelka pomocna w wyborze ubrań

Celowo nie publikuję całej tabelki. Ubiór i termoregulacja to rzecz bardzo spersonalizowana- powyższe wytyczne co do temperatur mi pasują, co nie znaczy że będą pasowały Tobie, wszystko jest kwestią eksperymentów i zapamiętywania odczuć w danym ubiorze przy danych warunkach. Pamiętajmy też, że w zimie bardzo dużo zależy od wiatru. Dlatego też w ubiorze tak duży udział odzieży z membranami wiatroszczelnymi. Powodzenia w czasie zimowych treningów i… byle do wiosny 🙂

Jazda zimą- od wschodu do zachodu słońca :)

Komentarze