Archiwum kategorii: Sprzęt

Rower szosowy 2022

Coś ociągałem się z publikacją tego projektu na www- wszak jeżdżę na nim już dobre 9 miesięcy. Po prostu ciągle czekałem jeszcze na jakieś detale, a tu siodełko, a tu jeszcze miałem nadzieję na zmianę manetek na HRD…ogólnie jak zwykle to projekt rozwojowy. Rower szosowy na bazie Specialized Tarmac SL7. Jak zwykle u mnie, czyli kompromis pomiędzy nowoczesnością a ekonomicznością. Do pełni szczęścia brakuje faktycznie hydrauliki i może kiery aero….a tak to miód malina. Rower waży 7,7kg i jest piekielnie szybki, a i pod górkę jakoś się ciągnie ;). Jedynie co to szkoda, że (prawie) czarny:P Maniaków wagi zapraszam jak zwykle do szczegółowego zestawienia:

Test- Rower szosowy Specialized Tarmac SL7 Expert 2021

Tegoroczne zgrupowanie zbiegło się niestety w czasie z naprawą gwarancyjną mojej prywatnej szosówki Rose. Na szczęście z pomocą przyszedł kierownik naszego teamu Paweł Ignaszewski. Dzięki Niemu i firmie Specialized mogłem przez dwa tygodnie śmigać po Hiszpańskich przełęczach na nowiutkim Specu Tarmac SL7 Expert Di2 z kolekcji 2021 i tak sobie myślę że warto coś o tym rowerze napisać.

Przed pierwszą jazdą w Hiszpanii

Ogólnie SL7 Pro/ Expert to rowery praktycznie topowe- w kolekcji Speca w rodzinie Tarmac wyżej jest już tylko S-works o identycznej geometrii, różniący się tylko materiałem (S-Works- carbon FACT 12r, a Pro/Expert- carbon FACT 10r).

Jeżeli chodzi o osprzęt to nie będę się tu szczególnie na nim skupiał, bo wiadomo że jest to rzecz bardziej lub mniej do modyfikacji i też indywidualna- jedni wolą eTap, druzy Di2, trzeci (choć w mniejszości) mechanikę- nie ma co drążyć tematu. SL7 Expert Di2 oferuje jak sama nazwa wskazuje elektroniczne przerzutki Shimano (Ultegra), drugą opcją jest Expert wyposażony w mechaniczną Ultegrę, ale za to karbonowe koła. Poziom wyżej stoją modele SL7 Pro mające już karbonowa stożki i w pełni karbonowy kokpit. Rower który został mi wypożyczony użytkowałem w konfiguracji fabrycznej z wyjątkiem kół, które podmieniłem na moje karbonowe koła.

Powiem Wam jeszcze w tym szerokim wstępie o mojej bardzo subiektywnej opinii. Szczerze? Kiedy nie tak dawno temu Specialized połączył linię Venge i Tarmaca nie byłem wielkim fanem tego rozwiązania. Ja, mający 75kg i jeżdżący (niestety) w 80% po płaskim bardzo upodobałem sobie ramy o konstrukcji aero. Modele które były wprawdzie trochę cięższe od odpowiedników przeznaczonych do jazdy górskiej, ale za to sztywniejsze oraz lepiej radzące sobie powyżej 35km/h. Mniemałem, że to połączenie odbędzie się kosztem czegoś zarówno z Tarmaca jak i z Venge. Oczywiście była to opinia czysto teoretyczna, bo ostatni szosowy spec na jakim jeździłem to był aluminiowy Allez z konstrukcją sprzed dekady. Tym nie mniej byłem bardzo ciekawy co zaproponuje nowy SL7.

Z przodu…


…i z tyłu

Sama rama waży katalogowo 920g, co przy takich profilach rur (szczególnie w okolicach główki ramy i rury podsiodłowej) jest bardzo fajnym wynikiem. Porównując choćby z moim Rose CWX która waży 1440g to jest to jednak 50% mniej!!! Pytanie czy nie traci na tym sztywność i aero. Rzuca się trochę większy prześwit pomiędzy tylnym kołem a ramą, niż to było w Venge…mi się zawsze to podobało, no ale znów to subiektywne odczucie, może tunel aero powiedział coś innego, a może to właśnie jeden z kompromisów wynikający z połączenia Venge i Tarmaca. Fakt jest taki, że mamy fajną lekka ramę wciskającą się w trend aero, a jak to będzie jeździło, to się okaże.

Konstrukcja framesetu SL7 ma jeszcze jeden detal, który skradł moje serce- totalnie zupełnie nie widać kabli, zero, nic, null. Biegną pod owijką, chowają się pod mostkiem i potem poszerzoną główką wchodzą w wewnętrzne prowadzenie w ramie i widelcu. Mam wrażenie, że do tego dążono już od jakiegoś czasu najpierw ukrywając pod owijką przewody hamulcowe, potem po kilku latach te od manetek. Znów minęło kilka lat zanim w karbonowych konstrukcjach zaczęto wprowadzać wewnętrzne prowadzenie linek, a teraz postawiono kropkę nad „i” chowając kable w okolicach główki ramy. Rower jest idealnie czysty w swojej formie i jest to coś super fajnego. Do pełnego szczęścia brakowało mi tylko w tym modelu (są w Pro) kierownicy aero.

Widok z boku na kokpit


Drugie najbardziej znane hiszpańskie schody na Świecie 😉

No dobra, to teraz najważniejsze- odczucia z jazdy. W sumie podczas mojego pobytu w Hiszpanii przejechałem 1300km i 22500m przewyższenia podczas 46h jazdy co dało trochę czasu aby się zaprzyjaźnić. Zacznę od przysłowiowej dupy strony 😉 i powiem tylko, że miałem obawy co do konstrukcji siodełka Power, bo zazwyczaj jeżdżę na bardziej klasycznych typu Toupe. Jednak po pierwszej dłuższej jeździe wiedziałem już, że będzie ok- pewnie przede wszystkim dzięki szerokości 143mm, która mi osobiście w przenośni i dosłownie siedzi.
Jak widzicie przewyższenia było sporo podczas tego wyjazdu i co by tu nie mówić, rower fajnie podjeżdża, niska waga robi swoje, a przecież nawet specjalnie nic w nim nie zmieniałem i pomijając koła, była to konfiguracja fabryczna. Pomimo niskiej masy, sztywność jest bardzo fajna. Powiedzmy, że należę do wagi średniej wśród kolarzy i już trochę zwracam uwagę na to ile % mocy idzie w koła, a ile na gięcie się karbonu. Wiadomo jak się stanie w korby >800W to czasem się usłyszy tarcie tarczy o klocek, ale ogólnie rzecz biorąc, to rower jest sztywny….może coś jednak jest w tym całym marketingu i gadaniem że co roku te rowery 3% sztywniejsze 2% lżejsze i 1% szybsze ;). Nie no- fajnie się zbiera kiedy trzeba nagle przyśpieszyć.
Na zjazdach pełna kontrola, powyżej 70km/h nie ma żadnych stresów typu jakieś drgania, rezonansy itp. Rower tnie powietrze aż miło, tyle co trzeba to mocno trzymać kierę i ładnie się złożyć. Zakręty i serpentyny z hiszpańskich przełęczy szły gładko jak nigdy, choć specjalnie nie ryzykowałem (gdzieś z tyłu głowy zawsze było, że to jednak nie mój rower i szkoda by przyrysować pożyczony sprzęt). Podoba mi się ta geometria jest dość zwarta, typowo ścigancka, ale i po górskich jazdach powyżej 150km nie daje uczucia zmęczenia, tak jakby poszczególne punkty styku (siodełko, kierownica, pedały) kolarza z rowerem idealnie się kompensowały. Rower dostałem może ze 3 dni przed wyjazdem. Nie było mowy o jakimkolwiek fittingu (choć może blisko 20-letnie doświadczenie swoje zrobiło), a ani razu podczas zgrupowania nie narzekałem na bóle wynikające z mało komfortowej pozycji

Na przełeczy


No i teraz kluczowe dla mnie- takie zwyczajowe prędkości przelotowe 30-35km/h po płaskim. Jeździ się lux. Nie widzę różnicy na minus porównując do mojego Rose CWX, który wizualnie ma sporo więcej materiału przy tylnym kole i na dolnej rurze. Oczywiście to nie jest tak, że Specialized SL7 przy 35 km/h sam jedzie i wystarczy mu dostarczyć 150W. Pedałować swoje trzeba, ale pamiętając o tym, że opór aerodynamiczny rośnie wykładniczo w stosunku do prędkości, to liczy się serio każdy nawet najmniejszy detal konstrukcji…..a ta konstrukcja jest bardzo, bardzo przemyślana. Hasło marketingowe Speca SL7 to „one road bike to rule them all”….i może coś w tym jest. Jednym słowem- jeździłbym:)

Spec o wschodzie słońca


Z Widokiem na Calpe

Kilka słów o zmianach w rowerze CX i filmik z Beskidów

Ostatni raz na rowerze szosowym jeździłem 28 września….jakoś jesień od 2-3 lat stoi pod znakiem CX’a i mimo tego całego syfu, błota stęchlizny i tak jest na nim fajnie, dużo fajniej niż na MTB, w którym po lekkim błotku wszystko rzęzi i kwiczy oraz z pewnością dużo fajniej niż na szosie, szczególnie w jesienne zazwyczaj wietrzne dni. No ale zanim o rowerze przełajowym, to chwila dygresji o wczorajszej przejażdżce, która była super fajna, bo po pierwsze wreszcie jakaś dłuższa jazda (własnie pierwsza na szosie od września), po drugie w fajne nieznane miejsce (Pałac Sulisław), a po trzecie na totalnym spontanie i bez planowania trasy. Choć to ostatnie skutkowało kręceniem ostatniej pół godziny po ciemku i lekko wydłużonym dystansem, to wciąż wierzę że Paweł zupełnie przypadkowo gubi się na swoich terenach 😉

Dobra, teraz trochę o rowerze przełajowym, na którym spędziłem większość jesieni. Ogólnie sprzęt który złożyłem rok temu już był całkiem fajny, bo co najważniejsze dla mnie- z hamulcami tarczowymi i karbonowym widelcem…. no ale przecież nie można stać w miejscu ;). Plan na tą jesień był następujący- zmiana napędu na 1x i kół na lżejsze i bezdętkowe. Zamiast korby 34-50 zamontowałem owalny blat 42 zęby, a kaseta 11-36 pozwoliła zachować rozsądne przełożenia. Żeby obsłużyć największą zębatkę 36z konieczna była też wymiana przerzutki. Kołka zamienione na używki ZTR z całkiem fajnymi oponkami- przełajową wersją Racing Ralphów- na błotku super. Przednia piasta Novatec, tylna DT na ratchecie, więc już fajnie. Całość zalana mlekiem Trezado i jeździ się super :). Pół kilo z roweru urwane…a co do różnic w jeździe? Napęd 1x w rowerze przełajowym ma chyba największy sens ze wszystkich zastosowań. Jest to super wygodne rozwiązanie i tak jak w MTB się jakoś długo opierałem, to w CX dążyłem do tego, żeby szybko spróbować jak to jest. Owalna tarcza daje rady przy niskich kadencjach, a w połączeniu z lekkimi kołami rower wreszcie zaczął całkiem dobrze przyśpieszać. Ogólnie zrobił się fajny sprzęt, aż nie wiem co zmieniać za rok 😉 Szczegóły jak zwykle w dziale ROWERY

A na koniec filmik zmontowany z trekkingu po Beskidach:

Nowy rower CX

No może nie taki nowy, choć kilka zmian zaszło od poprzednio upublicznionej wersji. W sumie jeszcze gdzieś przed jesienią podmieniłem napęd na Apexa. W rower przełajowy szczególnie nie inwestuję- ot jak się nadarzy okazja, żeby coś kupić, przełożyć lepszy sprzęt i do tego nie dołożyć, to tak robię. No i się nadarzyła w okolicy Nowego Roku. Najważniejsza zmiana- hamulce tarczowe. Wreszcie jest jakaś kontrola nad rowerem :P. Na razie mechaniki, choć dobre, bo BB7 Road. Druga ważna zmiana to widelec karbonowy. Trzecia ważna zmiana- kolor! Nareszcie! Jak zapanowała moda na rowery czarne, szare itp. ze 4 lata temu, to jakoś producenci nie potrafią się wysilić. Poprzednie moje 4 rowery (3 mtb i 1 szosa) były czarne albo szare…jakaś makabra. No i wreszcie- jeszcze w przełaju, gdzie pogoda zazwyczaj szaro-bura, a rama w kolorze neon-green 😀 Do tego świetnie pasująca 😉 czerwona sztyca, co mi leżała w szufladzie, koszyki na bidon i czerwona owijka do kompletu i wreszcie jest wesoło 🙂 Rower wyszedł jakieś 9,75kg i świetnie się na nim jeździ. Ogólnie męczę CX całą jesień, a i teraz jeżeli na szosach się nie da, to każdy trening w śniegu jest przy okazji idealną lekcją równowagi i stabilizacji 🙂 Dokładny opis na stronie CX 2017, a poniżej jeszcze kilka fotek 🙂

IMG_20170101_132747 IMG_20170125_170225 IMG_20170201_162547

Nowy sprzęt szosowy

Zanim zabiorę się za pisanie relacji z weekendu (było co jeździć- dwa mega fajne wyścigi- XCO w Wałbrzychu i Kopa Nowoleska, szkoda że oba zakończone pechowo), to czas na prezentację nowego sprzętu szosowego. W sumie szosa to szosa- w 95% służy mi do treningów, ale tak ziarnko do ziarnka, tu nowa część, tam nowa część i z Treka 1500 od którego zaczynałem w kilka lat złożyła się taka maszynka 🙂

Cóż….w sumie prawda jest taka, że od dobrych 3 lat w szosówce dużo nie zmieniałem, ot chyba tylko koła z większych rzeczy. Jeździła sobie na osprzęcie Sram Red 2×10 i chwaliłem sobie ten napęd. Rama Cannondale też bardzo fajna…..no ale trafiła się opcja zakupu sprzętu na DI2, więc cóż nie było na co czekać. W elektryce się zakochałem, ta prostota zmiany biegów w każdych warunkach praktycznie bez wysiłku, no i chyba co najważniejsze- koniec z obcierającym wózkiem przedniej przerzutki, który zawsze automatycznie dostosowuje się już do położenia łańcucha. Z zakupionego roweru testowałem jeszcze koła pod szytki stożki 50mm….toczą się super, szytki w zakrętach trzymają mega…ale chyba jednak do sprzętu typowo treningowego opony, mniej kombinacji, wymiana w każdej sytuacji i sumarycznie chyba tańsze. Jako, że najlepszy serwis im-motion odratował mojego tylnego Reynoldsa w którym systematycznie strzelały szprychy, to decyzja była łatwiejsza- na razie oponki, szczególnie że mam fajne Spece Turbo 26mm.

W plenerze ;)

Największy dylemat miałem z ramą. Lubiłem swojego Cannondale’a- mimo tego że przy tej klasycznej geometrii by mógł być z 1cm krótszy, mimo że już swój wiek ma, to fajna była ta rama i dużo z nią przeżyłem. Z drugiej strony mamy ramę made in china….choć wiadomo, że chińczyk chińczykowi nie równy i co innego podróbki Cipollini, a co innego Hong Fu czy właśnie Flyxxi. Rama nowsza o kilka lat od Cannona i przez to sztywniejsza, fajne profile i ciekawa geometria, do tego lżejsza…no ale ciągle w głowie się kołacze „chińczyk ,chińczyk” ;). Na korzyść Flyxxi przeważyło to, że była przystosowana do DI2, a Cannondale nie i by trzeba było go wiercić, kombinować i i tak nigdy by nie było idealnie, a rama już potem o dużo niższej wartości, bo kto kupi nie fabrycznie powiercony karbon ;). Minus chińczyka, że taki surowy, matowy karbon- postanowiłem go okleić jak S2 Cervelo, na wzór którego rama była projektowana. No ale co tam- obserwuję allegro- ramę tylko pod Di2 można czasem kupić za bezcen, bo jednak ten system jeszcze bardzo popularny nie jest.
Di2 ma baterię chowaną w sztycę, więc nic nie wystaje na zewnątrz. Resztę osprzętu w większości przełożyłem ze starego sprzętu. Aaaa- siodełko chyba moje pierwsze nowe od 10 lat 😉 Cud, może nie jest super lekkie, ale 4-godzinne treningi nie robią mi różnicy że tak powiem w krążeniu ;). Dużo osób poleca to siodełko na szosę i przyłączam się do tego grona…oczywiście w rozmiarze 143mm…a siodełko oczywiście z mojego ulubionego sklepu im-motion ;).
No i co tu więcej pisać- sprzęt wyszedł prawie 100g lżejszy niż poprzedni, przejechałem na sprzęcie ponad 1000km, jestem w pełni zadowolony, oby służył, a pełna specyfikacja ze zdjęciami jak zwykle w dziale rowery

Rower MTB na sezon 2016- Orbea Alma M20

Takie przysłowie- lepiej późno niż wcale. W tym wypadku było warto czekać, bo rower na ten sezon udał się całkiem fajny. Złożony na bazie Orbea Alma M20 z tego roku.

Rama super- ponad 100g lżejsza niż w moim poprzednim sprzęcie…..a tylko nadmienię, że w modelach M10 i Team rama waży podobno jeszcze 150g mniej….no cóż- może za rok 😉 Miałem rozterkę co do amortyzatora- z jednej strony SID mi pasował i jego ścigancka charakterystyka mi odpowiadała. Z drugiej strony nigdy w życiu nie jeździłem na Fox’ie. Obawiałem się trochę wagi widelca, który był zamontowany w M20stce….niepotrzebnie- z manetką ważył +/- 1628g. Po podmianie na fabryczny zestaw do blokady przy goleni (taki sam zabieg, choć wymagający dużo więcej kombinacji, miałem w SIDzie) waga spadła do 1541g, czyli raptem 20g więcej niż w Rock Shox. No i zostawiłem Fox’a- po pierwsze jednak amortyzator nowy (choć SID po 2 sezonach wyglądał całkiem przyzwoicie, ślizgi spoko, czarna anoda bez śladów zużycia). Po drugie- chyba z ciekawości 🙂 Wiadomo, że teraźniejsze Fox’y, to już nie te kultowe konstrukcje sprzed lat….ale jednak coś mnie kusiło, aby spróbować i na razie nie żałuję. Reszta osprzętu to lekki mix tego na czym jeździłem do tej pory i kilka nowych części. Zyskałem kilkadziesiąt gramów na kołach, ale straciłem tyle samo na oponach, bo trafiły się wyjątkowo ciężkie sztuki….no może chociaż dzięki temu nie będą się przebijały 🙂 Suma, sumarum sprzęt wyszedł 170g lżejszy niż rok temu. Niby nic, ale cieszy 😉 Wiadomo, że pewną kontrowersją jest napęd 2×9, ale kto mnie zna ten wie 😉 Nie ma dla mnie żadnego argumentu aby zmieniać- wszystko to jest marketing firm produkujących sprzęt. Zysk wagowy marny (o ile w ogóle, bo mój jeden gripshift waży 85g przerzutka też lekko ponad 100g, a kaseta 11s też nie waży poniżej 300g i co ważne nie kosztuje 150zł ;)). Wiadomo, że to temat na dużo większe rozważania, ale ten sezon jeszcze na 2×9.

Sprzęt objeżdżony na Kili Co tu nie mówić- fajny wyszedł

Teraz kilka zdań o tym jak się na rowerze jeździ- za mną pierwszy wyścig- Bike Maraton w Zdzieszowicach. Abstrahując od formy fizycznej, to sam sprzęt sprawdził się w 100%. Oczywiście muszę jeszcze lekko poeksperymentować z pozycją, siodełkiem, podkładkami pod mostek, ale już czuć że jest fajnie. Konstrukcyjnie rama jest topowa, niczego jej nie brakuje, a jest kilka fajnych rozwiązań. Bardzo podoba mi się wysoki komin rury podsiodłowej, który już w Zdzieszowicach odkrył swoje zalety. Był taki fragment- może z kilometr dość świeżym polem o nierównej nawierzchni, ale po płaskim- trzeba było ostro pedałować, ale cały czas siedzieć na siodełku. Rama świetnie amortyzowała wszystkie wstrząsy, a wysoki komin zachowywał się jak lekki softail. Mam tylko nadzieję, że hiszpańscy inżynierowie wszystko dobrze policzyli, bo jednak to dość długi kawał karbonu narażony na spore naprężenia, ale ścianki w tym miejscu są grubaśne, powinno wytrzymać moje kilogramy ;). Na koniec jak to zwykle bywa przy nowym sprzęcie- firmy dzięki którym rower wygląda jak wygląda. Jednak najpierw podziękowania dla Rose Polska za 2 lata współpracy. Mr. Big to był świetny sprzęt, na którym przejechałem tysiące kilometrów. Na tym rowerze wjechałem jako 2gi zawodnik na Śnieżkę, na nim udawało się wbijać do top3 open Bike Maratonów. Wracając jednak do Orbei- oczywiście przede wszystkim podziękowania dla Krzysztofa Wieczorka z Grupy Pol-Sport– dystrybutora marki Orbea. Dzięki też dla Pawła Ignaszewskiego ze sklepów im motion, gdzie zawsze znajdę to czego szukam, a i czasem Chłopaki użyczą kilka cięższych sprzętów na serwisie:) No! Teraz bierzemy się za szosówkę…..choć jeszcze dam jej przejechać w najbliższy weekend jej ostatni wyścig w tej konfiguracji:) A jeżeli ktoś jest ciekawy z czego dokładnie składa się mój MTB i ile ważą poszczególne komponenty- zapraszam na stronę w dziale Rowery

Pierwsza edycja Pucharu Strefy MTB- Głuszyca, ciąg dalszy testu Force Globe i wreszcie rower MTB na sezon 2016

Relacja z Głuszycy na szybko w formie wpisu….no bo o czym tu pisać 😉 Trochę się zawiodłem na tym wyścigu. Nałożyło się kilka czynników, które spowodowany, że ten start nie wypalił tak jak miał. Chyba będę chciał zamknąć klasyfikację generalną Pucharu Strefy MTB, więc trochę szkoda. A nie pykło bo: trochę się nawarstwiło w robocie (za to teraz już mam wizję ciut większego luzu :); bo się trochę start przesunął, myśleliśmy z Piotrkiem, że się przesunie jeszcze mocniej i rozgrzewka trwała 3 minuty co się odbiło mega zatkaniem po 2 minutach jazdy. Po trzecie coś mnie ostatnio pobolewało kolano i się odezwało na wyścigu niestety. No i po czwarte jednak 5*C to nie jest dla mnie dobra temperatura na ściganie ;). Cóż- tętno średnie 160HR mówi wszystko- ognia nie było na tym wyścigu….Tzn. nie- w sumie tak do 3/4 jechałem słabo, ale cieszyłem się zjazdami, które nawet wychodziły. Po zjechaniu do Głuszycy zaczęła się pętla dystansu Mega po drugiej stronie miasteczka, podjazd i….śnieg czy też taka grado- śniego mączka. W sumie z dwojga złego lepsze to niż deszcz, bo się odbija a nie moczy ;). Potem w okolicy PTTK Andrzejówka zjechał się ze mną jeden z Czechów, trochę się powiozłem na kole, przed nami większa ścianka do góry i mówi mi żebym jechał- no to pojechałem 😉 od tego czasu nawet w gazie, zjazd szlakiem granicznym wszedł mega fajnie, przesunąłem się o 2-3 pozycje, a na trawersie dogoniłem Piotrka, którego bardzo mocno ściągało w przepaść po lewej ;), razem przeszliśmy Roberta i dojechaliśmy na metę wspólnie. Nie był to wyścig życia, ale co tam 4 miejsce w M30 i 7 open, ujdzie 🙂

Na starcie fot. walbrzyszek.com https://www.facebook.com/WalbrzyszekCom/?fref=ts Pierwszy podjazd, jeszcze przez chwilę w czubie ;) fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/ Ostatni start na zastępczym sprzęcie fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/ Dwa Michały na podjeździe fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/

Trochę mam tyłów na www. Mam kilka ciekawych rzeczy do opisania, w następnym tygodniu szykuje mi się ciut więcej czasu, więc postaram się nadrobić. Na razie w dziale testy wjechała dalsza część opisu kasku Force Globe– wrażenia po pierwszej jeździe treningowej i po wyścigu indywidualnej jazdy na czas.
A na koniec- już jest! Docelowy rower MTB na sezon 2016 wreszcie objeżdżony i gotowy do jutrzejszego startu w Zdzieszowicach. Niedługo w dziale rowery dokładny opis.

Sprzęt objeżdżony na Kili Co tu nie mówić- fajny wyszedł

Testy, foto z „Szosą” i pierwsze mocniejsze treningi

Ostatni weekend (w sensie piątek i sobota 😉 ) stał pod znakiem testowania- w pierwszy dzień były testy sprzętu, w drugi testy nóg 😉 Zaczynamy od tematu przyjemniejszego, czyli od dnia piątkowego. Od jakiegoś czasu ujeżdżam w wolnych chwilach rower made in Decathlon, a dokładnie model Mach 704 CF Team. O rowerze nie wypada mi się rozpisywać, bo wszystkie szczegóły znajdziecie niedługo w Magazynie Szosa. Powiem tylko, że każdego szokuje że coś takiego wychodzi z fabryki B’Twin- rama robi ogromne wrażenie- „ogromne” to dobre słowo bo właśnie takie są przekroje rurek, które czynią maszynę baaardzo sztywną, dodajmy do tego kolorystykę czarno-lazurowo-fluoróżową i obok sprzętu nie można przejść obojętnie.
A sam piątek to był bardziej photo day z tym (i innymi sprzętami). Oprócz mnie i przesympatycznej ekipy z „Szosy” miałem przyjemność przekręcić kilka km jeszcze z dwiema wybitnymi osobistościami- Bartoszem Huzarskim i Rafałem Jurkowlańcem.
A jak już wspomniałem o Bartku, to jeszcze jedna rzecz przy okazji- dla Huzar Bike Academy zbierane są aktualnie pieniądze (w systemie finansowania społecznościowego) na zakup busa, który ma służyć dojazdom na wyścigi dla najmłodszych zawodników. Trochę o tym napisałem na Facebooku. Warto wspomóc dzieciaki i ułatwić im start w kolarski świat:
https://polakpotrafi.pl/projekt/huzar-bike-academy
Zapraszam więc do najbliższego wydania Magazynu Szosa, bo test i zdjęcia (pogoda trafiła się mega, a i okolice Masywu Ślęży zawsze robią wrażenie) zapowiadają się ciekawie.

Taki sprzęcior ;) Pokręcić z zawodnikiem światowej klasy, to zawsze bardzo miłe przeżycie

Dobra a drugi temat to testowanie siebie. Za 3 tygodnie wylot na zgrupowanie, trzeba wiedzieć jak jeździć. Jako, że korzystam z pomiaru mocy, to nieodzownym elementem tej całej zabawy jest test FTP. W skrócie jazda przez godzinę tak aby osiągnąć jak najwyższą moc średnią. Są różne odmiany testu- 20min, 30min (krótsze, więc moc można aproksymować, a krócej się odpoczywa po teście) i potem odpowiednie przeliczanie. Ja do tej pory zawsze robiłem test 30-sto minutowy i taki też zrobiłem w sobotę. Choć ogólnie rzecz biorąc, to nie był to najlepszy dzień, ale niestety jedyny sensowny termin przed zgrupowaniem, bo po lekkim, regeneracyjnym tygodniu. Była jeszcze opcja zrobienia testu juz na zgrupowaniu, ale szkoda by mi było dnia + odpoczynku po teście, a i pewnie robienie testu w pierwszy dzień po przylocie też by było marnym pomysłem ze względu na jakąś tam aklimatyzację i zmęczenie podróżą. A sobota….była trochę huraganowa, do testu to marne warunki- pod wiatr nie dobrze, bo utwardza kadencję, z bocznym też marnie bo rzuca rowerem, z wiatrem też moc ciężko wysoką utrzymać bo się napęd zamyka a i trzeba wtedy szukać drogi bez skrzyżowań przez ponad 20km. W końcu zrobiłem taką pętelkę po trochę bocznego, trochę z wiatrem….minus taki, że aby dojechać to miałem pod wiatr z dobre 45min co też jest za długa rozgrzewką przed FTP. Dodam do tego jeszcze, że po domu krążą zarazki anginy, akurat w piątek robiłem badania krwi, gdzie widać że organizm walczy (na szczęście na razie z sukcesami, jak zwykle zresztą- dzięki Bogu albo hartowaniu się 😉 za moją odporność). W każdym razie mówię- jedyny możliwy dzień co by nie było, to test trzeba zrobić i ew. potem lekko skorygować wyniki ;).
No i jakoś tam poszło, oczywiście jak zwykle za mocno zacząłem „oooojaaacieee średnia 380W po pierwszych 4minutach, utrzymam to utrzymam”…..nie utrzymałem 😉 Moc drastycznie spadła gdy wyjechałem na odcinek z bocznym wiatrem- teraz w sumie dokładnie to zauważyłem przeglądając mapę- przez 12min bocznego wiatru tylko 320W, natomiast potem na końcowym 8mio minutowym odcinku z wiatrem średnia moc to 340W. W sumie ciekawa nauczka na przyszłość- wygląda na to, że najgorszy wiatr boczny. Ma to sens- jadąc pod wiatr jest ciężko, ale jeżeli tylko nie utwardzimy kadencji (i przez to nie jedziemy z optymalną dla siebie wydajnością), to moc idzie na walkę z wiatrem aby przesuwać się do przodu, więc centralnie w pedały i nie zaburza mocno wyniku. Natomiast jeżeli wieje z boku, to moc jest relatywnie niższa, bo traci się dużo energii na balans ciałem przy podmuchach. Jednak wiało z 30km/h…przy takim małym huraganie trzeba brać poprawki na takie coś…..albo robić test na trenażerze, podobno katorga, ale jednak warunki bardzo miarodajne. Aha z całego testu jak ktoś bardzo ciekawy wyszło mi jakieś 340W (czyli przeliczając na test godzinny jakieś 323W), więc w sumie dramatu nie ma biorąc pod uwagę wszystkie niesprzyjające okoliczności- wynik mniej więcej taki jak rok temu w marcu, a przede mną przecież zgrupowanie…no i pilnuję trochę bardziej wagi, więc współczynnik który się liczy najbardziej czyli W/kg też lepszy niż rok temu…no cóż szkoda, że jutro tłusty czwartek 😀

No jak to?! Przecież jutro trening ;) Tak było rok temu  ;)

Aaa a w niedzielę bardzo miły trening z Piotrkiem i Przemkiem, zaliczony Przemiłów, Tąpadła i kilka pagórków po drodze. Szkoda, że na przełęczy śnieg z rana popadał, ale w sumie na podjeździe od Sulistrowiczek tylko było ślisko, na zjeździe do Wirów na szczęście spoko, ale i tak jechaliśmy z rezerwą…..Ano i w końcu poszedłem za trendami i zmieniłem opony z 23mm na 26mm, jest mega fajnie zarówno jeżeli chodzi o trzymanie jak i o amortyzację. Ogólnie po zimowym etapie treningów objętościowych powoli czas na mocniejsze uderzenia. Już w poprzednim mikrocyklu wplotłem treningi HIIT, a teraz już powoli wplatam mocniejszą jadzę na podjazdach…w końcu zgrupowanie już niedługo, trzeba rozkręcić nogę 😉

Laaaato paaanie ;) Z druhami Masyw Ślęży odwiedzony najpierw w piątek na sesji zdjęciowej, a potem w niedzielę już typowo treningowo.

Mój pierwszy raz- rower przełajowy :)

U konserwatywnego kolarza górskiego z rowerem przełajowym są podobno zawsze związane dwa pytania 1: „Po co mi to?” 2: „Dlaczego tak długo zwlekałem z posiadaniem tego?”- to pierwsze zadawane przed zakupem, to drugie po pierwszych minutach jazdy. U mnie, to było trochę inaczej. Posiadanie roweru CX zawsze wydawało mi się rozsądne na okresy zimowe, bo po pierwsze nie niszczy się lepszego z założenia roweru szosowego, a i przy niskich temperaturach można zrobić fajny trening jadąc na przełaju po szosie, jak się robi zimno, to skręt w teren, tam chwila na ogrzanie organizmu i powrót na szosę. Dokładając jednak względy ekonomiczne jak i pojemność mojego salonu, posiadanie kolejnego roweru nie było tak oczywiste. Jednak allegro sobie obserwowałem z zamysłem, że jak się trafi coś fajnego i taniego, to można kupić….

Tak się prezentuje rowerek.

No i się trafiło- całkiem przyjemny rower Focus Mares AX3 rocznik 2011. Raptem za tysiaka jest rower całkiem kompletny, na tiagrze. Oczywiście rozłożyłem na części pierwsze, żeby wszystko dobrze wyczyścić i wyregulować, przy okazji podmieniając ze 2-3 rzeczy jak coś lepszego się walało po szufladach 😉 z pomocą przyszli jeszcze przyjaciele ratując kilkoma rzeczami i tak dziś odbyłem swój pierwszy trening na rowerze przełajowym.

Na biegówki jednak dziś ciut za mało, na przełaj- super

Warunki wręcz idealne na CX- ze 3*C na minusie, więc na szosie by się nieźle wymarzło, a i miejscami pewnie lód. W terenie 5cm śniegu- pozwalało to się już trochę pobawić. No i co mogę powiedzieć…jest fajnie, bardzo fajnie. W takim nie za głębokim śniegu idzie jak przecinak, mimo opon raczej szutrowych przyczepność super. Wiadomo, że musi być cały czas na takim rowerze skupienie- po pierwsze aby w zakrętach uważać na przyczepność, po drugie aby dobrze wybierać ścieżkę- bądź co bądź oponki 35mm i sztywny widelec- byle cegła i kapeć gwarantowany. Mimo tego jest jednak miło. Rower daje dużo frajdy na singlach między drzewami no i co najważniejsze nawet z takimi kołami jak moje 2300g całkiem przyzwoicie przyśpiesza. Nie mówiąc już o tym, ze na szosie nie ma żadnych kompleksów, prędkości niewiele mniejsze niż na zwykłej szosówce. Ogólnie podoba mi się…tzn. nie jest to jakieś wielkie WOW, na górki typu Kilimandżaro czy Osobowice, dalej bym wybrał MTB, ale do kręcenia wytrzymałości jesienią i zimą, kiedy na szosach lód, a śniegu za mało na biegówki będzie to sprzęt idealny.

Na przełajach coraz więcej osób, dziś przez 2,5h lekko 10 osób mijaliśmy na CX'ach

Oczywiście muszę trochę pomieszać z pozycją- po pierwszej jeździe już wiem co. Podkładka pójdzie jednak pod a nie nad mostek, który chyba też zamienię z 110mm -10 na 100m -6. Kierę już podnosiłem dziś w czasie jazdy i to już dużo zmieniło na plus. Jednak w przełaju pozycja powinna być ciut wyżej i bliżej niż na szosie. Tymczasem zapraszam jak ktoś ciekawy na jakich wyrafinowanych komponentach jest ten rower :P. No ale i tak chyba fajnie wyszło- za niewiele ponad tysiaka jest 10,5kg.

MTB 2015- Lekkie zmiany

W ostatnich postach i relacjach przewijał się temat małych zmian sprzętowych i teraz wszystko już jest wiadome. Środek sezonu to dobry czas aby trochę pogrzebać w sprzęcie, choć pogoda w tym sezonie rozpieszcza, to warto zrobić serwis amora, wymienić linki i pancerze na nowe, sprawdzić łożyska w kołach…no a jak już się to robi i i tak rozbiera rower na części, to może przydało by się przy okazji złożyć już na nowej ramie, nie?;)
Tak więc prezentacja lekko zmodyfikowanego roweru na sezon 2015:

Cóż można powiedzieć, nowa rama jest kosmiczna (na tyle że jak ją rozpakowałem, to nawet nie zrobiłem foty, tylko zacząłem składać :)- dlatego w wykazie sprzętu zdjęcie ramy z katalogu). Zostały dokładnie zmienione te rzeczy które mnie kuły w oczy w modelu 2014. Szczegóły wkrótce, bo jakiś czas temu testowałem ten model, więc już trochę się najeździłem, to skrobnę jakiś test w odpowiednim dziale na stronie. Natomiast na moim własnym sprzęcie pierwsza jazda miała miejsce dziś. nie jest tajemnicą, że rower przytył jakieś 180g, ale trudno co tam ważne, że jest sztywniej, lepsza pozycja i pewniejsze prowadzenie. Dziękuję firmie Rose za sprawną obsługę.

Aaa! jutro koło 19:00 zarezerwujcie sobie czas na słuchanie Polskie Radio Wrocław. W audycji sportowej może uda mi się powiedzieć coś mądrego o kolarstwie 🙂

Aaaaha i jeszcze jedno. Przy okazji dodawania nowego sprzętu na www pogrzebałem trochę w zdjęciach i teraz dostępne są foty moich rowerów MTB z zamierzchłych lat aż do 2001r