Strona poświęcona kolarstwu, rowerom i sportowi w różnych wydaniach. Można tu znaleźć relacje z imprez sportowych, porady sprzętowe i wiele innych ciekawych rzeczy. Zapraszam!
Strona powoli wstaje po awarii serwera. Pojawił się nowy dział- TRASY. Na początek dwie trasy szosowe w okolicach Wrocławia- moje ulubione tereny na treningi na kolarce, czyli Wzgórza Trzebnickie i okolice Ślęży.
No a dziś na treningu taka sytuacja:
Trzeba przyzwyczaić się do ciut innej pozycji, bo w weekend się wybiorę na jazdę na czas do Żmigrodu. Startowałem tam 2 i 3 lata temu, więc fajnie będzie się porównać z samym sobą, a i przy okazji zrobię sobie test FTP, bo dystans/czas akurat się do tego nadaje. W sumie ciekawym doświadczeniem będzie jazda czasówki na mocy. Z jednej strony wiem ile wat mogę utrzymać przez te 28-30 minut, z drugiej nie wiem ile może dać dodatkowa mobilizacja spowodowana zawodami. W każdym razie plan jakiś tam w głowie mam, a w niedzielę go wykonam 🙂
Wprawdzie sezon zaczął się na dobre, ale ostatni weekend trochę jeszcze potrenowałem. Jakoś nie jestem zwolennikiem metody startowej na samym początku sezonu i ścigać się w środku kwietnia w soboty i w niedzielę to dla mnie trochę dalekie od ideału. Szczególnie że nad formą trzeba trochę jeszcze popracować. Po kilku dniach odpoczynku po Bike Maraton Miękinia pojeździłem porządnie w środę na Wzgórzach Trzebnickich, czwartek luźno, temperatury już prawie letnie więc w piątek na rower udało się wyciągnąć żonę i trochę pozwiedzaliśmy okolicę 🙂
Sobota i niedziela to już ciężkie treningi. W sobotę w okolicy Przełęczy Tąpadła. Coś dawno mnie tam nie było- ostatnio częściej wybieram kierunek na Trzebnicę. Wprawdzie muszę się przebić przez miasto, ale i tak na pierwszych podjazdach jestem w okolicach Skarszyna po 50min. Natomiast jak jadę na Tąpadłę, to podjazdy mam po dobrej 1:15-1:20….no ale co tam- stęskniłem się za masywem Ślęży. Druga sprawa, to mam tam swoje odcinki testowe, które mi mogą trochę powiedzieć o aktualnej dyspozycji. Poleciałem przełęcz x4 na powrocie nakręciłem przez Przemiłów i zamknąłem trening w 130km i 4:10….oj fajnie jest kręcić przy 25*C, chyba do lata już nie tak daleko 🙂
Dzień później pogoda zgoła inna…choć bez tragedii. Popadywał czasem jakiś kapuśniaczek, ale było ciepło i nie przeszkadzał za bardzo, ot taki ciepły letni deszcz :). Miał być trening typowo siłowy, bo coś mi ich brakuje ostatnio, ale trochę wiatr nie wiał w kierunku w którym miał wiać i kadencja odrobinę za wysoka powychodziła… ehh chyba trzeba kupić blat 64z 🙂
No ale ważne że, jak to mówi nowe kolarskie powiedzenie, trening odbyty i dobry weekend za mną. Na deser prezentacja roweru szosowego, bo przez zimę się zmieniło to i owo. Coraz bliżej 7kg 🙂
No i się zaczęło. 18 kwietnia na Bike Maratonie w Miękini zainaugurowałem sezon 2015. Co do samego wyścigu- szczegóły w relacji. Co tu dużo pisać- płasko, szybko, zimno, ot typowy wiosenny maraton, byle do lata, byle w góry 🙂
No i jest!
Późno jak zwykle, ale rower w końcu został złożony pod koniec marca….i jeszcze pewnie jakieś drobne kosmetyczne zmiany go czekają, ale bądź co bądź większość zostanie jaka już jest:
Jak ktoś kojarzy sprzęt sprzed sezonu, to widać że za dużo się nie zmieniło. Rama, amor, koła, rurki takie same. Wiadomo- wymienione rzeczy eksploatacyjne- napęd, zalane nowe mleczko. Jestem pod wrażeniem wytrzymałości kółeczek w tylnej przerzutce- po całym sezonie i ponad 3500km (a na góralu to praktycznie tylko wyścigi albo cięższe treningi w terenie) minimalne zużycie, więc zostały stare. Tarcze- szczególnie tylna jeszcze się kwalifikują do zmiany, ale czekam na okazję jakaś, póki ta jeszcze żyje. Największa zmiana to chyba hamulce- M9000 zamiast M987. Całość waży 9652g, jak na 29″ przyzwoicie, ale nie jakoś rekordowo…i chyba dobrze. Powoli wyrastam z lightowania do granic- wolę mieć tarczę 180 z przodu i sprawne hamulce, albo wzmacnianą oponę z tyłu i przejechać sezon na 1-2 kapciach, niż mieć rower 100g lżejszy i męczyć się z defektami co wyścig.
Szczegółowe dane, wagi podzespołów i zdjęcia komponentów w dziale rowery
To już tradycja, że na przełomie marca i kwietnia MTB Votum Team spotyka się w Przesiece na zgrupowaniu. Nasz zjazd ma na celu zarówno treningi (na tyle na ile się da w te trzy dni od piątku do niedzieli), ale i również (a może nawet przede wszystkim) integrację zespołu. W końcu na przełomie sezonów zazwyczaj są lekkie roszady w składzie i nie każdy zna wszystkich.
Ja postanowiłem w tym roku pojawić się w Przesiece odrobinę wcześniej, bo już w środę. Na ten sam pomysł wpadł Wojtek, więc razem wyruszyliśmy z Wrocławia, po drodze jeszcze finalizując sprawy z nowym partnerem- firmą XC Life, która jest dystrybutorem odżywek Enervit. Plan był prosty- w środę i czwartek pomęczyć szosę, a potem już z całą drużyną jeździć na MTB od piątku. Plan zakładał dwa cięższe dni, odpoczynek w piątek i dwa cięższe dni na MTB. No ale plany planami, a życie swoje. W poniedziałek siedziałem w robocie w dość ciężkich warunkach do 22, we wtorek cały dzień w stresie składałem na ostatnią chwilę rower MTB i już w środę na treningu czułem się podmęczony, ale żal było odpuścić pierwszą możliwość tego roku jazdy w PL w krótkim rękawku :), ogólnie trening wszedł, choć opornie. Czwartek nie wykonałem założonego planu, bo już swoje lata mam i wiem kiedy nie można przegiąć.
Od piątkowego poranka zaczęli się zjeżdżać pozostali zawodnicy. Rano pojeździli techniczną pętelkę na Wzgórzu Paulinum, a ja porobiłem trochę fotek i zebrałem materiał wideo, to się pewnie jakiś film w przyszłości zmontuje.
Po obiedzie pojechaliśmy poćwiczyć technikę w okolicach Przesieki. No a z techniką tak to czasem jest- jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz :). Zresztą- taka to już tradycja, że wodospad swoje żniwo co roku musi zebrać. Tym razem latałem ja i Młoda. Kinga się w miarę wyratowała, ja natomiast zaliczyłem piękny lot i już zawsze będę pamiętał, aby pilnować ciśnienia w amortyzatorze 😉 (tak to jest jak się składa sprzęt na ostatnią chwilę), o nawet Kondziu to uwiecznił:
Ogólnie bez tragedii- przyjąłem na rękę, bark się trochę wygiął, ale bolał tylko jak o nim pomyślałem :), gorzej z kolanem, które trochę zmieniło kolor i się powiększyło 😉 trudno- reszta zgrupowania, to już raczej technika….swoją drogą patrząc na dyspozycję na treningach we środę i czwartek, to może i lepiej, bo święta za pasem, a plany też są (i się fajnie realizują, bo dwa mocniejsze świąteczne treningi aktualnie już za mną i weszły pieknie). Prawda taka, że forma zrobiona w Hiszpanii nie ucieknie ot tak, a technika, to z pewnością coś czego teraz brakuje. Sprzęt złożony na nowo, a już porysowany, no trudno, od tego jest.
Całe zgrupowanie mega pozytywnie, fajnie się spotkać w teamowym gronie ot tak na spokojnie, bez pośpiechu jak później podczas sezonu na wyścigach. No to teraz święta, ostatnie szlify formy i sezon za pasem, oj już się nie mogę doczekać 🙂