Miesięczne archiwum: Maj 2016

Rower MTB na sezon 2016- Orbea Alma M20

Takie przysłowie- lepiej późno niż wcale. W tym wypadku było warto czekać, bo rower na ten sezon udał się całkiem fajny. Złożony na bazie Orbea Alma M20 z tego roku.

Rama super- ponad 100g lżejsza niż w moim poprzednim sprzęcie…..a tylko nadmienię, że w modelach M10 i Team rama waży podobno jeszcze 150g mniej….no cóż- może za rok 😉 Miałem rozterkę co do amortyzatora- z jednej strony SID mi pasował i jego ścigancka charakterystyka mi odpowiadała. Z drugiej strony nigdy w życiu nie jeździłem na Fox’ie. Obawiałem się trochę wagi widelca, który był zamontowany w M20stce….niepotrzebnie- z manetką ważył +/- 1628g. Po podmianie na fabryczny zestaw do blokady przy goleni (taki sam zabieg, choć wymagający dużo więcej kombinacji, miałem w SIDzie) waga spadła do 1541g, czyli raptem 20g więcej niż w Rock Shox. No i zostawiłem Fox’a- po pierwsze jednak amortyzator nowy (choć SID po 2 sezonach wyglądał całkiem przyzwoicie, ślizgi spoko, czarna anoda bez śladów zużycia). Po drugie- chyba z ciekawości 🙂 Wiadomo, że teraźniejsze Fox’y, to już nie te kultowe konstrukcje sprzed lat….ale jednak coś mnie kusiło, aby spróbować i na razie nie żałuję. Reszta osprzętu to lekki mix tego na czym jeździłem do tej pory i kilka nowych części. Zyskałem kilkadziesiąt gramów na kołach, ale straciłem tyle samo na oponach, bo trafiły się wyjątkowo ciężkie sztuki….no może chociaż dzięki temu nie będą się przebijały 🙂 Suma, sumarum sprzęt wyszedł 170g lżejszy niż rok temu. Niby nic, ale cieszy 😉 Wiadomo, że pewną kontrowersją jest napęd 2×9, ale kto mnie zna ten wie 😉 Nie ma dla mnie żadnego argumentu aby zmieniać- wszystko to jest marketing firm produkujących sprzęt. Zysk wagowy marny (o ile w ogóle, bo mój jeden gripshift waży 85g przerzutka też lekko ponad 100g, a kaseta 11s też nie waży poniżej 300g i co ważne nie kosztuje 150zł ;)). Wiadomo, że to temat na dużo większe rozważania, ale ten sezon jeszcze na 2×9.

Sprzęt objeżdżony na Kili Co tu nie mówić- fajny wyszedł

Teraz kilka zdań o tym jak się na rowerze jeździ- za mną pierwszy wyścig- Bike Maraton w Zdzieszowicach. Abstrahując od formy fizycznej, to sam sprzęt sprawdził się w 100%. Oczywiście muszę jeszcze lekko poeksperymentować z pozycją, siodełkiem, podkładkami pod mostek, ale już czuć że jest fajnie. Konstrukcyjnie rama jest topowa, niczego jej nie brakuje, a jest kilka fajnych rozwiązań. Bardzo podoba mi się wysoki komin rury podsiodłowej, który już w Zdzieszowicach odkrył swoje zalety. Był taki fragment- może z kilometr dość świeżym polem o nierównej nawierzchni, ale po płaskim- trzeba było ostro pedałować, ale cały czas siedzieć na siodełku. Rama świetnie amortyzowała wszystkie wstrząsy, a wysoki komin zachowywał się jak lekki softail. Mam tylko nadzieję, że hiszpańscy inżynierowie wszystko dobrze policzyli, bo jednak to dość długi kawał karbonu narażony na spore naprężenia, ale ścianki w tym miejscu są grubaśne, powinno wytrzymać moje kilogramy ;). Na koniec jak to zwykle bywa przy nowym sprzęcie- firmy dzięki którym rower wygląda jak wygląda. Jednak najpierw podziękowania dla Rose Polska za 2 lata współpracy. Mr. Big to był świetny sprzęt, na którym przejechałem tysiące kilometrów. Na tym rowerze wjechałem jako 2gi zawodnik na Śnieżkę, na nim udawało się wbijać do top3 open Bike Maratonów. Wracając jednak do Orbei- oczywiście przede wszystkim podziękowania dla Krzysztofa Wieczorka z Grupy Pol-Sport– dystrybutora marki Orbea. Dzięki też dla Pawła Ignaszewskiego ze sklepów im motion, gdzie zawsze znajdę to czego szukam, a i czasem Chłopaki użyczą kilka cięższych sprzętów na serwisie:) No! Teraz bierzemy się za szosówkę…..choć jeszcze dam jej przejechać w najbliższy weekend jej ostatni wyścig w tej konfiguracji:) A jeżeli ktoś jest ciekawy z czego dokładnie składa się mój MTB i ile ważą poszczególne komponenty- zapraszam na stronę w dziale Rowery

Pierwsza edycja Pucharu Strefy MTB- Głuszyca, ciąg dalszy testu Force Globe i wreszcie rower MTB na sezon 2016

Relacja z Głuszycy na szybko w formie wpisu….no bo o czym tu pisać 😉 Trochę się zawiodłem na tym wyścigu. Nałożyło się kilka czynników, które spowodowany, że ten start nie wypalił tak jak miał. Chyba będę chciał zamknąć klasyfikację generalną Pucharu Strefy MTB, więc trochę szkoda. A nie pykło bo: trochę się nawarstwiło w robocie (za to teraz już mam wizję ciut większego luzu :); bo się trochę start przesunął, myśleliśmy z Piotrkiem, że się przesunie jeszcze mocniej i rozgrzewka trwała 3 minuty co się odbiło mega zatkaniem po 2 minutach jazdy. Po trzecie coś mnie ostatnio pobolewało kolano i się odezwało na wyścigu niestety. No i po czwarte jednak 5*C to nie jest dla mnie dobra temperatura na ściganie ;). Cóż- tętno średnie 160HR mówi wszystko- ognia nie było na tym wyścigu….Tzn. nie- w sumie tak do 3/4 jechałem słabo, ale cieszyłem się zjazdami, które nawet wychodziły. Po zjechaniu do Głuszycy zaczęła się pętla dystansu Mega po drugiej stronie miasteczka, podjazd i….śnieg czy też taka grado- śniego mączka. W sumie z dwojga złego lepsze to niż deszcz, bo się odbija a nie moczy ;). Potem w okolicy PTTK Andrzejówka zjechał się ze mną jeden z Czechów, trochę się powiozłem na kole, przed nami większa ścianka do góry i mówi mi żebym jechał- no to pojechałem 😉 od tego czasu nawet w gazie, zjazd szlakiem granicznym wszedł mega fajnie, przesunąłem się o 2-3 pozycje, a na trawersie dogoniłem Piotrka, którego bardzo mocno ściągało w przepaść po lewej ;), razem przeszliśmy Roberta i dojechaliśmy na metę wspólnie. Nie był to wyścig życia, ale co tam 4 miejsce w M30 i 7 open, ujdzie 🙂

Na starcie fot. walbrzyszek.com https://www.facebook.com/WalbrzyszekCom/?fref=ts Pierwszy podjazd, jeszcze przez chwilę w czubie ;) fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/ Ostatni start na zastępczym sprzęcie fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/ Dwa Michały na podjeździe fot. Głuszyca- to lubię https://www.facebook.com/G%C5%81USZYCA-to-lubi%C4%99-175151705904115/

Trochę mam tyłów na www. Mam kilka ciekawych rzeczy do opisania, w następnym tygodniu szykuje mi się ciut więcej czasu, więc postaram się nadrobić. Na razie w dziale testy wjechała dalsza część opisu kasku Force Globe– wrażenia po pierwszej jeździe treningowej i po wyścigu indywidualnej jazdy na czas.
A na koniec- już jest! Docelowy rower MTB na sezon 2016 wreszcie objeżdżony i gotowy do jutrzejszego startu w Zdzieszowicach. Niedługo w dziale rowery dokładny opis.

Sprzęt objeżdżony na Kili Co tu nie mówić- fajny wyszedł

Relacja z Polanicy i Szlak Legend

Jak ktoś śledzi mój profil na Facebooku, to już wie, że choć jechało się dobrze i na wysokim miejscu, to wyścig w Polanicy zakończyłem pechowo. Cóż zdarza się taki sport- szczegóły w relacji:

Natomiast w następny dzień w ramach rozjazdu zabrałem Ewelinę na przejażdżkę w fajne miejsce, o którym Wam niedługo więcej napiszę. Chodzi mianowicie o gminę Ciepłowody i tamtejszy Szlak Legend. Bardzo fajne okolice, oprócz samego szlaku można jeszcze zahaczyć o uzdrowisko w Przerzeczynie, pocysterskie opactwo w Henrykowie czy Arboretum w Wojsławicach koło Niemczy. To taka mała zapowiedź, więcej detali wkrótce.

IMG_20160508_120651 IMG_20160508_124048

Weekend majowy- ITT Żmigród i Dzień w Suli Woods

Weekend majowy przechodzi powoli do historii, a jak zwykle jeżeli jest kilka wolnych dni, to jakoś trzeba to wykorzystać. Na początku miesiąca (w tym roku 1wszego maja) standartowo jazda na czas w Żmigrodzie, z której relacja pojawiła się na www już wieczorem tego samego dnia. Na dodatek jeszcze kilka fajnych zdjęć od Joanny Wołodźko / Wrocławska Gazeta Kolarska.

Początek trasy, oddech miarowy ;) fot. Joanna Wołodźko Wrocławska Gazeta Kolarska Koniec trasy- bezdech niekontrolowany ;) fot. Joanna Wołodźko Wrocławska Gazeta Kolarska Spina na całego, ostatnie 200m. fot. Joanna Wołodźko Wrocławska Gazeta Kolarska

Czasówka to raptem niecałe 30minut jazdy, po zawodach jeszcze godzinny lekki rozjazd z Żoną, więc nazajutrz nogi w miarę świeże, w każdym razie na tyle, że nie można było zmarnować pogody, która pozwalała przez cały dzień jeździć na króciaka 🙂 Czekałem trochę z wypadem na Ślężę na nowy sprzęt….no ale znów taki dzień, taka pogoda, a do tego niedawno została otwarta nowa ścieżka- pierwszy etap budowy tras projektu Suli Woods.

Na początek jednak Ślęża, lekki trawers i na szczyt od Przełęczy Tąpadła. To taki mój test terenowy, pozwalający na monitorowanie postępów. Choć to był marny dzień na ten test, bo nogi zmęczone jednak trochę po wczorajszych 30min jazdy z trupa, a i ludzi na szlaku z uwagi na długi weekend sporo i nie obyło się bez zygzakowania i kilku dohammowań. Mimo wszystko, z dwoma zalanymi pod korek 0,7 bidonami wykręciłem 14:25, czyli tylko 11sek gorzej od rekordu….a w dolnym docinku, który jest bardziej płaski nawet poprawiłem czas. Mocy brakło pod koniec na bardziej stromym odcinku, więc albo zmęczenie, albo/i jeszcze z 2kg trzeba zrzucić 😉 Na Ślęży jak to na Ślęży- tłumy, ogniska, sielanka. Dwa kółka dla złapania oddechu i czerwonym w dół. Eh jutro biorę się za zmianę opon, ciągle czekam z tym na nowy sprzęt, ale nie widzę jazdy w Polanicy na 2,0″ po tych dziurawych drogach. Na kamolcach męczarnia, jednak duży balon w oponach 2,25″ robi robotę na takich trasach.
Jednak mimo wszystko…..taki odcinek czerwonym szlakiem do Sulistrowiczek wymagający dość dużego balansu pojechałem chyba najlepiej w życiu i to na tych cieniackich oponach….kolejne zalety zimowych treningów stabilizacji?

Na Ślęży

Ok, Ślęża objechana teraz czas na Radunię. W planach miałem najpierw odwiedziny na nowej Ścieżce Kross’a budowanej przez Szweda ze środków zbieranych społecznościowo, w której też tam jakiś procentowy wkład mam, więc trzeba było objeździć co moje i zrobić KOM’a na Stravie póki jakiś Poro czy inny wycinak zakrętasów i band nie przyjedzie ;). Druga część planu, to tzw. Tajemna poniżej szczytu Raduni. Nigdy po tej ścieżce nie jeździłem mimo tego, że startuje zaraz obok niebieskiego szlaku, którym nie raz kręciłem na szczyt górki.

Ścieżka Krossa- jak na początek prac fajna. Czuć trochę taki familijny klimat, ścieżka nie jest bardzo wymagająca idealna, żeby pokazać dzieciakom i na koniec skoczyć do knajpy pod którą się kończy….no i chyba taki trochę był zamysł. Sama ścieżka z drobnego żwirku, który na początku wydaje się słabo trzymający koło, ale po kilku zakrętach zyskuje się pewność i w sumie ani razu uślizgu nie zaliczyłem. To pierwszy weekend działania ścieżki, pewnie jeszcze trzeba będzie popracować nad stabilnością podłoża, bo w jednym miejscu koleina, w drugim lekko przebija glina, no ale powoli, to pierwsza taka ścieżka w okolicy, pewnie każda kolejna będzie lepsza. Sama trasa to na początku w sumie prosta lekko między drzewami. Im niżej tym więcej zakrętów, band, jeden stolik, kilka muld do pumpu, ze dwa drewniane mostki. Do kompletu jeden drop, z którego na razie nie korzystałem ;). Tak w 2/3 trasy lekki podjazd z dwoma zakrętami 180* i ostatni bardzo fajny, szybki fragment. Jak na pierwszą „zorganizowaną” ścieżkę jest spoko, całkiem spoko! 1,2km dobrej zabawy. Jedyne czego mi brakuje, to jakieś oznaczenia dojazdu do punktu startu. W weekend pewnie bez problemu, bo za tłumem, ale w dzień powszedni jak ktoś nie jest zorientowany w okolicy, to mu ciężko będzie trafić, no ale pewnie to kwestia czasu.

Początek Ścieżki Kross Koniec ścieżki pod Restauracją Zielone Wzgórze Się jeździ ;) Zalewamy bidony i w drogę szukać Tajemnej.

Dobra, ścieżka objeżdżona najlepszy czas na Stravie jest, kurcze a tyle tych endurowców w kolorowych goglach na trasie z wypasionymi fullami, a jednak ciągle się sprawdza, że kolarz XC jest najbardziej wszechstronny….no ale dobra jestem świadomy ułomności mojej techniki, długo się na 1m. nie utrzymam 😉 Tankowanie przy źródełku i dalej w drogę.
Drugi temat to Tajemna. Dużo o tej ścieżce słyszałem- pora przetestować. Co tu dużo mówić, kto był ten wie. MEGA! Taka naturalna, po prostu jakby ten teren był stworzony aby tam był singiel. Coś pięknego, na początku 2-3 małe ścianki, które pozwalają się napędzić, zakręty fajnie wyprofilowane, na całości ścieżki ze 3-4 rowy ze strumykami, czasami wyłożone kamieniami. Końcówka trochę słabsza- dużo korzeni, które mocno dają po rękach, a nachylenie już słabsze i flow już spada na sztywnym rowerze. Zaliczyłem trzy zjazdy, powoli zbliżała się 4ta godzina jazdy, więc udałem się do samochodu zaliczając jeszcze po drodze raz Ścieżkę Krossa, trawersując Ślężę i na koniec oczywiście odwiedzając cukiernię w Rogowie, gdzie trzeba było uzupełnić węglowodany- najlepiej kokosowym gniazdkiem z czarną porzeczką 😉 Mega dzień!

Chwila zadumy ;) Po kilku godzinach kręcenia nagroda się należy :)