Podsumowanie sezonu 2015

Podsumować sezon 2015 w końcu trzeba, choć w sumie trochę nie mam ochoty, bo i sezon był taki sobie. W każdym razie oczekiwałem więcej, ale wiadomo- oczekiwania oczekiwaniami, a rzeczywistość swoje. Z pewnością druga połowa poprzedniego roku trochę wzmogła apetyt, bo poczynając od Bielawy 2014, przez cały lipiec, sierpień i wrzesień wykręciłem w tamtym roku kilka fajnych wyników wbijając się do top 3 open na ogólnopolskich maratonach, choć chyba i tak najbardziej medialne było 2 miejsce przegrane raptem o 18sek. w Uphillu na Śnieżkę. No i wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tym bardziej po jeszcze lepiej przetrenowanej jesieni i zimie, oczywiste jest że oczekiwałem lepszych rezultatów w 2015. Dodatkowo zainwestowałem w pomiar mocy, zgrupowanie, a gdy po pierwszych kilku wyścigach okazało się jednak, że tak kolorowo nie jest to przyszła chwila zwątpienia.

W sumie wszystko zależy od punktu widzenia. Z jednej strony można powiedzieć, że miejsca jakie zajmowałem w tym roku na początku drugiej dziesiątki open giga, w porównaniu do ubiegłego roku to totalna klapa. Z drugiej strony porównując czasy na tych samych trasach (w podobnych warunkach), czy też na zapisanych segmentach, to w 2015 byłem szybszy o 2-3%. Poziom zawsze idzie do góry z roku na rok, jednak mam wrażenie, że na przełomie sezonów ’14/’15 skok był przeogromny. Tzn. ewidentnie było widać kilka osób, które nie przetrenowały porządnie zimy i po prostu w sezonie nie istniały, a w poprzednim zajmowały miejsca w top10. Oczywiście- z pewnością mogę powiedzieć, że nie wszystko zrobiłem na 150% (bo 100% już dawno to za mało 😉 ) swoich możliwości, że zawsze można było lepiej, szybciej, dalej, mocniej, dokładniej itd. Jednak co zrobić, czasem po prostu sezon się nie klei i tak było i w 2013 i w 2015. Jakoś te sezony mam udane na zmianę, więc liczę na 2016 :), a i literatura wskazuje często na widoczny skok formy po 4-5 latach systematycznego treningu.

W sumie sezon odratowałem kilkoma startami. Fajnie jechało mi się Bike Adventure, w sumie lepiej z każdym dniem i dużo lepiej niż dwa poprzednie lata. Skończyłem na 3m. w M3 za Bogdanem i Darkiem. 4te (2 w M3) miejsce na Śnieżce też wygląda dobrze. Jestem też zadowolony ze startów w XCO, które powraca do łask i chyba mam ochotę w 2016 się więcej ścigać w formule XC, szczególnie jeżeli sprawy pucharowe mastersów zostaną jakoś sformalizowane przez PZKol. Sezon odratowałem też generalką Bike Maraton zajmując w elicie 4te miejsce, co nie było o tyle wynikową super predyspozycji, ale bardzo efektywnej i równej jazdy przez cały sezon. Do tego wygrany jeden Puchar Polski XCM i dramatu nie ma.
To co mi nie wyszło to starty w imprezach rangi MP, bo ich po prostu nie było, a przed sezonem miałem nadzieję zarówno na XCO jak i XCM, ale w obu terminach było trochę zamieszania, to ze sprzętem, to z formą i pracą. Cóż jednak nie jestem zawodowcem- muszę oprócz kolarstwa pracować i choć jestem świadomy że taki system pracy jaki mam jest godny pozazdroszczenia, bo często mogę sobie dużo rzeczy ustawić, to czasem przychodzi ostre tyranie po 12h/dzień przez 6dni w tygodniu i no co zrobisz, nic nie zrobisz- za coś trzeba żyć ;), a specyfika mojej pracy jest czasem dość fizyczna, więc start po czymś takim nie ma sensu, no i w tym sezonie akurat się czasem tak zdarzyło, szkoda że przy okazji ważnych imprez. No a jak już kilka wyścigów nie wyszło, to zaczęła się nakręcać powoli spirala, gdzieś tam nie przypilnowałem wagi, potem stwierdziłem że w sumie to nie ma sensu jej pilnować jak i tak nie idzie i tak już do końca sezonu.

No ale cóż nie ma co płakać, trzeba wyciągnąć wnioski i jechać dalej. Myślałem, że po gorszym sezonie będzie się ciężko zmobilizować, nie wyznaczałem sobie konkretnej daty rozpoczęcia treningów, aż tu kiedyś podczas roztrenowania po prostu „pstryk” i po kilku tygodniach odpoczynku (aktywnego oczywiście 😉 ), resetowania, zabawy na MTB, biegania po górach, wiem że jestem gotowy na nowe wyzwania i nowe obciążenia. Jeszcze ten mikrocykl troszkę na luzie, ale już z większym reżimem i ze zwiększoną typowo wytrzymałościową objętością. Plany są dobre, oby pogoda była łaskawa….choć… choć nie! Ma być syf, zima i śnieg po pas- jak jest za ładnie to nagle wszyscy w sezonie łapią formę życia, a jak zima tysiąclecia, to widać kto był twardy. Jakoś nigdy nie miałem problemów aby cisnąć 7h na biegówkach, albo przesiedzieć 4h na spinie, brzydkie zimy działają na moją korzyść chyba :). Co więcej….zgrupowanie zaplanowane i tyle, teraz tylko trenować, trenować i jeszcze raz trenować i będzie good 🙂

Komentarze