06.06.2015 XC Boguszów Gorce- Górale na Start

Relacja na szybko, bo jutro z rana wyjazd w Beskidy, po pierwsze w odwiedziny do rodziny, a po drugie na maraton w Wiśle. Już się nie mogę doczekać górek i mojego ulubionego widoku na Skrzyczne :).
A w Boguszowie….no cóż dawno nie ścigałem się na porządnym XC. Bardzo się cieszę, że dyscyplina się powoli odradza, oby to szło w tym kierunku, bo ściganie się w tej formie to kwintesencja MTB. Może już nie na moje lata trochę, może (a raczej z pewnością) nie na moją marną technikę, ale i tak było super! Z techniką to niestety tak jest, że na maratonie na końcowy sukces składa się wydolność w 80% a technika w 20% albo i jeszcze mniej na łatwych trasach. W XC to już jest bliżej 50/50. Mam świadomość, że żaden ze mnie Absalon i z tą świadomością zawsze wiosną zjeżdżam wzdłuż i w szerz Ślężę i Radunię, ale to chyba i tak nie wystarczy, choć z roku na rok jest coraz lepiej….ale i trasy są coraz trudniejsze. Pętla w Boguszowie przygotowana pod Puchar Polski miała kilka smaczków- niezły Rock Garden, kilka ścianek i około 1,5m drop. Wprawdzie na sobotnie wyścigi amatorów i mastersów 3 z 5 przeszkód zostały poprowadzone objazdami, ale i tak było co jeździć. Dropa nie odważyłem się skakać, choć była to raczej kwestia przełamania się- nie był trudny, bo lądowanie było fajne i pod dobrym kątem…ale jego wysokość robiła wrażenie. Pewnie na wyścigu jeżeli bym miał przed sobą rywala, który by jeździł objazdem, a na ostatnim okrążeniu bym miał go przed sobą, to bym się odważył- meta była 100m za dropem, a objazdem traciło się na nim z 6-7seknud albo i lepiej.

A sam wyścig co tu mówić- ogień, ogień, ogień. Tętno rzadko kiedy spadało poniżej 180. Zjazdy ciekawe i bardzo sypkie, trochę korzeni, praktycznie cały czas góra-dół- po płaskim tylko dookoła stadionu i dwie proste po 100m- dobrze, że były bo by nie można było się nawet napić, a temperatura przekraczała 30*C. Start razem z Masters II- oni mają 2 kółka (małoooo nawet 30min nie jechali), my 4 kółka, mogło by być 5 albo i 6….z drugiej strony tak jak stawka się ustawiła po pierwszym kółku, to piątka open przyjechała bez zmian. Ja jechałem na czwartej pozycji, trzeci zawodnik cały czas w zasięgu wzroku, no ale z tym zasięgiem to już tak jest- widzieć to jedno, a dogonić to drugie ;). Oczywiście jechałem jak baba, za hamowanie w zakrętach mi się oberwało na trasie od Rafała Hebisza ;), dropa nie skakałem, tyle co małe hopki na „flow path” jakoś szły. No nic trzeba się szkolić, trenować i jeszcze raz trenować technikę. XC jest coraz trudniejsze, ale i dzięki temu coraz ciekawsze i może to jest jakiś sposób na przyciągnięcie widzów, za widzami idą sponsorzy, a za sponsorami pieniądze dla zawodników i dla imprez. Dzięki temu można robić jeszcze lepsze imprezy i koło się zamyka i wszystko się napędza. Oby tak dalej, org (KKW Superior Wałbrzych) wykonał kawał dobrej roboty. Świetny wyścig, oby tak dalej! A ja na nie jedno XC w tym sezonie jeszcze pojadę i…..ten… no….tanio skóry nie sprzedam 😉

Komentarze