13.06.2015 Bike Maraton Wisła

Bike Maraton w Wiśle to wyścig co do którego mam mieszane uczucia. Z jednej strony zawsze mi się dobrze kojarzy, bo zazwyczaj jadę wtedy do Rodziny na weekend i miło spędzam czas. Z drugiej strony sam wyścig- ot taki na jedno kopyto- podjazdy ściany, zjazdy po luźnych kamieniach, gdzie jest jedna prosta zasada. Jedziesz szybko- ryzykujesz rozwalenie opony/ koła, jedziesz wolno- tracisz. Ja jak zwykle próbowałem zjeżdżać powiedzmy ze średnią prędkością- nie ryzykować za dużo i się opłaciło- moja trzecia Wisła i passa zero defektów podtrzymana.

Sam wyścig w piekielnych warunkach. Temperatura może nie 37*C jak w 2012, ale z 32-33 było. Nie doceniłem trasy- myślałem, że jak jest raptem 60km to zamknie się w 3:15-3:30. Jednak ścianki na trasie robiły swoje, było trochę dreptania i wyścig zamknąłem w lekko ponad 4h.
Na trasie było trochę walki- wreszcie dobrze pojechało mi się pierwszy podjazd- bez zacięć ani odcięć. Ogólnie nogi fajnie się kręciły jadę w towarzystwie doborowych zawodników. Zaczynają się pierwsze defekty- Michał Cąpała walczy z zakleszczonym łańcuchem- nie ujeżdżam 200m i mam to samo, mój błąd- tydzień temu już mi raz spadł łańcuch za kasetę i zapomniałem podregulować, ot za mało czasu ostatnio na wszystko. Jakoś niefortunnie się zakleszczył, że walczyłem z tym chyba z minutę-półtorej i poleciałem z 10 pozycji, bo to jeszcze był odcinek gdzie mega i giga jechało razem. Odrabiam straty, wyprzedzam kilku zawodników i trzymam się w okolicy 10 open. Gdzieś w okolicy rozjazdu mega/giga mijam Darka Porosia, który ewidentnie cierpi. No i znów tracę jedno miejsce na rzecz Maćka Stanowicza, który pojechał świetny wyścig. W oddali widzę Dominika, więc rozpoczynam pogoń za kolejnym Romet-owcem. Na chwilę się zrównujemy, ale Dominik ma dobrą nogę i chyba dużo adrenaliny po glebie i w końcu odjeżdża. Jest gorąco- pije ile się da- w sumie przez cały wyścig ponad 7 litrów, a i tak to na nic, od 3ciej godziny walczę ze skurczami, zaciskam zęby i przekręcam. Dominik ciągle w zasięgu wzroku, ale na metę wpada 20s przede mną.
Strata do Piotra Brzózki przeogromna, bo ponad pół godziny. Niby wiadomo- zawodowiec- spać, trenować, spać trenować, no ale jednak robi wrażenie. Na osłodę mam najlepszy wynik w tym roku, czyli 8 open, 6 w elicie i oby tak dalej.

Komentarze