06.09.2015 Puchar Polski XCO Głuchołazy

Przyszedł czas na kolejny fajny wyścig cross country rozgrywany w ramach Pucharu Polski XCO, tym razem w Głuchołazach. Mój wyścig to takka lekka zbieranina, bo połączone kategorie Masters z Licencją, Cyklosport i Amatorzy bez licencji. Dodatkowo z 3min przed nami startują Juniorzy Młodsi, co z pewnością trochę utrudni pierwsze okrążenie. Jedziemy 3 pętle czyli pewnie jakieś 45-50minut.

Lokalizacja dość kultowa, bo przed laty na tym samym wzgórzu rozgrywał swoje Skoda Auto GP Czesław Lang. Przyjeżdżamy z Doc’iem i Darkiem i szybko lecimy na objazd trasy. Sama pętla nie jest bardzo trudna, ale całkiem fajna, było na niej chyba wszystko- trochę szybkiego flow między drzewami, trochę krótkich ale bardzo sztywnych ścianek + dwa długie podjazdy. Do tego dwa dropy (o rozsądnej wielkości, czyli do skakania nawet dla mnie 😉 ), strumyki, wąwozy, trochę korzeni, schody. Ogólnie było gdzie się ujechać, a i te krótkie ścianki były na tyle sztywne, że nie wszędzie udało się wjechać. Na objeździe trasy trochę cykałem się tych dropików, ale wiedziałem, że jak przyjdzie wyścig, to na adrenalinie się poleci. Po prostu brak mi obycia z takimi elementami, ale ostatnio to nadrabiam.

Po starcie ogień i z przodu Rafał Adamczyk, Mirosław Bieniasz, Darek Poroś i ja z Doktorem. Przez chwilę jeszcze Daniel Paszek jechał z nami, ale po przetasowaniach zrobiło się luźniej. Mijamy najsłabszych juniorów i w sumie tak przez cały wyścig, co trochę urozmaicało rywalizację, a im dalej tym ciężej, bo jednak z 3min mają przewagi, a młode to takie, lekkie i pod górę dobrze idzie ;). Do tego Doc’u, co jednak na zjazdach mi dokłada i nawet wyskakuje przede mnie. Pomyślałem, że dam mu się chwilę wyszaleć a zaatakuję na jakimś dłuższym podjeździe na 3 kółku, no ale z planu nici, bo Doc niestety przegiął i dość mocno przyglebił :(, a chwilę po tym zgubił łańcuch, może w następstwie upadku. Od tego momentu pozostało mi dowieźć czwarta pozycję do mety, co też uczyniłem. Ogólnie spoko wyścig, strata do czołówki nie aż tak drastyczna jak na XC w Boguszowie, kolejne lęki przed lataniem na rowerze przełamane, jest ok ważne że do przodu.

Plus dla organizatora za fajną trasę, swojską atmosferę i wysoki poziom sportowy zawodów. Minus za ręczny „pomiar czasu” 20 kartek A4 i szukaj tam panie czemu miałem DNF….”aaaa bo ominęłam Pana przy zliczaniu”, dobrze że zauważyłem, jednak w imprezie tej rangi tylko czipy. No i minus za brak trzymania się godzin ustalonych w regulaminie. Skończyliśmy wyścig o 12:00, dekoracja miała być 13:00, a była o….15:10 :/…to było bardzo słabe. Fajnie, że XC trochę wraca do łask, w mojej kategorii startowało 26ciu zawodników i było z kim się ścigać. Tylko, żeby to się udało, to jednak organizacja musi działać, bo to się samo nakręci-> dobra organizacja-> więcej zawodników-> więcej sponsorów-> łatwiejsza organizacja, bo niestety czasem pajda ze smalcem nie wystarczy aby zabić niesmak 2h czekania na dekoracje. Jednak żeby nie było, w czasie wychodzenia XC z dołka zawody są na plus, oby z każdym rokiem było lepiej i oby był postęp, to się liczy.

Komentarze