12.12.2015 Mini Nocna Masakra Osolin

To już chyba szósta pod rząd Mini Nocna Masakra, w której startowałem- jak zwykle w towarzystwie Piotrka, bo jeżeli oboje byśmy biegli samemu, to pewnie byśmy krążyli po lesie do tej pory 😉 Nie no pół żartem- z roku na rok nasze umiejętności orientalistyczne są coraz lepsze. Choć jak na ironię ta edycja MNM była dość prosta jeżeli chodzi o nawigację. Jedyne co można było robić to czasem ścinać ścieżki, ale dużo na tym się nie zyskiwało, więc nawet tego jakoś szczególnie nie robiliśmy. Na wstępie zapraszam do animacji, która zawiera w sobie kilka śladów (oddalać mapę można scrollem na myszce albo +/- na klawiaturze numerycznej).

Zaczęliśmy zaliczać punkty kontrolne od tyłu- począwszy od 18- zazwyczaj w tą stronę jest mniejszy tłok na początku- tak było i tym razem- na początkowych punktach biegły obok nas może z 3-4 osoby. Okolice jak zwykle wybrane świetnie- choć tak blisko Wrocławia, to już bardzo dawno tu nie byłem. Organizator zawsze zadba, aby punkty kontrolne były rozmieszczone w ciekawych miejscach. Tym razem dane było nam odwiedzić labirynty i kapliczki na terenie Seminarium Duchownego w Bagnie, Grodzisko, okolice stawów, opuszczone zagrody i jeden pagórek o dość mocnej wybitności.

Pierwsze punkty idą gładko, po PK 16 trochę nadkładamy drogi, ale nie chcemy za bardzo ścinać, bo na mapie widnieje teren żwirowni i nie mamy pojęcia czy nie jest ogrodzony. Punkty w seminarium fajnie zlokalizowane, bardzo klimatycznie. Największe problemy sprawiły punkty 12 i 13, jednak do nich łatwiejsza droga była biegnąc od PK1 a nie od końca. Tu trochę się zamieszaliśmy przy sporym udziale tego, że wbiegliśmy w ścieżkę, której nie było na mapie, a polana która zaś była na mapie już trochę zarosła, więc punkt odniesienia był dość słaby aby ponownie się zorientować. PK11 mi się bardzo podobał- na lekkiej górce, gdzie kiedyś było grodzisko. Do tego na szczycie stoi kamienny krzyż pamiętający już trochę nowsze czasy. PK10,9,8,7 jak po sznurku. Punkt nr 6 był wprawdzie łatwy do znalezienia, ale trudniejszy do zdobycia, bo zbocza górki na której się znajdował, przekraczały dobrze 30% nachylenia. PK5 spokojnie- tu już znalezienie ułatwiały grupki, które ruszyły z bazy w odwrotnym kierunku. PK4 w opuszczonych zabudowaniach gospodarczych i zmęczenie chyba już coraz większe, bo choć na mapie jak byk wyrysowane, że trzeba szukać w budynku po lewej stronie drogi, to ja cisnę do tego po prawej, ale Piotrek mnie sprostował- znów dobrze się uzupełnialiśmy- jak jeden miał wątpliwości co do drogi, to drugi wiedział co gdzie i którędy. Dwa punkty do mety, na PK2 wbiegliśmy idealnie, choć zanim go zauważyłem, to obok niego przebiegłem prawie dając nura do jeziora….oj tak to już serio zmęczenie z 1:10 w nogach, a tempo wyszło nam 5:48 jak na bieg w terenie i jeszcze na orientację gdzie się podbija punkty, zatrzymuje aby czytać mapę to całkiem przyzwoicie. PK1 to już formalność- na ogrodzeniu starego cmentarza, stąd już sprint do mety i już widać ognisko, a tutaj przed nami zagroda, no to co- nie myśląc długo na komandosa przeturlanie pod żerdziami i wbiegamy do bazy z czasem 1:22, który daje nam 5te miejsce.

Fajnie w tym roku zlokalizowane biuro zawodów- zamknięta wiata, w środku miejsce na palenisko, więc jest się gdzie przebrać w cieple i zjeść tradycyjną nagrodę po Mini Nocnej Masakrze, czyli podkraść cukierki i usmażyć (w przypadku Piotrka zwęglić 😉 ) kiełbasę. No i to chyba była ostatnia większa impreza na orientację tego okresu przejściowego, pewnie jeszcze dwa razy się przebiegnę wieczorami w sprintach na Wrocław Night O-Fight…no i trochę szkoda, lubię ten jesienno-zimowy orientalistyczny przerywnik, bardzo sympatyczny i dający dużo frajdy, swojego rodzaju odskocznia. W tym roku sprawia jeszcze więcej przyjemności i satysfakcji, kiedy wreszcie z sukcesami się korzysta z kompasu ;). na WNoF oczywiście dostaję srogie baty, no ale w końcu w tej imprezie bierze udział czołówka Polski jeżeli chodzi o biegi na orientację. Pierwsze dwa etapy były na blokowiskach, trzeci 12 stycznia w Parku Zachodnim, więc będzie ciut inaczej i chyba trudniej….nie mogę się doczekać :), a teraz lecimy kręcimy, święta, święta a po świętach trzeba nakręcić 500km do Sylwestra 🙂

Komentarze