U konserwatywnego kolarza górskiego z rowerem przełajowym są podobno zawsze związane dwa pytania 1: „Po co mi to?” 2: „Dlaczego tak długo zwlekałem z posiadaniem tego?”- to pierwsze zadawane przed zakupem, to drugie po pierwszych minutach jazdy. U mnie, to było trochę inaczej. Posiadanie roweru CX zawsze wydawało mi się rozsądne na okresy zimowe, bo po pierwsze nie niszczy się lepszego z założenia roweru szosowego, a i przy niskich temperaturach można zrobić fajny trening jadąc na przełaju po szosie, jak się robi zimno, to skręt w teren, tam chwila na ogrzanie organizmu i powrót na szosę. Dokładając jednak względy ekonomiczne jak i pojemność mojego salonu, posiadanie kolejnego roweru nie było tak oczywiste. Jednak allegro sobie obserwowałem z zamysłem, że jak się trafi coś fajnego i taniego, to można kupić….
No i się trafiło- całkiem przyjemny rower Focus Mares AX3 rocznik 2011. Raptem za tysiaka jest rower całkiem kompletny, na tiagrze. Oczywiście rozłożyłem na części pierwsze, żeby wszystko dobrze wyczyścić i wyregulować, przy okazji podmieniając ze 2-3 rzeczy jak coś lepszego się walało po szufladach 😉 z pomocą przyszli jeszcze przyjaciele ratując kilkoma rzeczami i tak dziś odbyłem swój pierwszy trening na rowerze przełajowym.
Warunki wręcz idealne na CX- ze 3*C na minusie, więc na szosie by się nieźle wymarzło, a i miejscami pewnie lód. W terenie 5cm śniegu- pozwalało to się już trochę pobawić. No i co mogę powiedzieć…jest fajnie, bardzo fajnie. W takim nie za głębokim śniegu idzie jak przecinak, mimo opon raczej szutrowych przyczepność super. Wiadomo, że musi być cały czas na takim rowerze skupienie- po pierwsze aby w zakrętach uważać na przyczepność, po drugie aby dobrze wybierać ścieżkę- bądź co bądź oponki 35mm i sztywny widelec- byle cegła i kapeć gwarantowany. Mimo tego jest jednak miło. Rower daje dużo frajdy na singlach między drzewami no i co najważniejsze nawet z takimi kołami jak moje 2300g całkiem przyzwoicie przyśpiesza. Nie mówiąc już o tym, ze na szosie nie ma żadnych kompleksów, prędkości niewiele mniejsze niż na zwykłej szosówce. Ogólnie podoba mi się…tzn. nie jest to jakieś wielkie WOW, na górki typu Kilimandżaro czy Osobowice, dalej bym wybrał MTB, ale do kręcenia wytrzymałości jesienią i zimą, kiedy na szosach lód, a śniegu za mało na biegówki będzie to sprzęt idealny.
Oczywiście muszę trochę pomieszać z pozycją- po pierwszej jeździe już wiem co. Podkładka pójdzie jednak pod a nie nad mostek, który chyba też zamienię z 110mm -10 na 100m -6. Kierę już podnosiłem dziś w czasie jazdy i to już dużo zmieniło na plus. Jednak w przełaju pozycja powinna być ciut wyżej i bliżej niż na szosie. Tymczasem zapraszam jak ktoś ciekawy na jakich wyrafinowanych komponentach jest ten rower :P. No ale i tak chyba fajnie wyszło- za niewiele ponad tysiaka jest 10,5kg.