Jesień to okres kiedy kolarze zakładają buty do biegania i dużo częściej niż w sezonie zasadniczym korzystają z tej opcji aktywności fizycznej. Mi to pasuje- bieganie jesienią i zimą jest fajne, deszcz, śnieg i błoto a nawet i spore ujemne temperatury za bardzo nie przeszkadzają. Jeszcze jak dojdzie do tego jakaś fajna miejscówka jak rok temu na Ślęży to już w ogóle jest super. To tak żeby sobie przypomnieć:
No a w tym roku? Już nawet jedna impreza biegowa za mną- Wrocław City Trail- to cykl biegów na 5km w Lesie Osobowickim, który rok temu nazywał się zBiegiem Natury. W poprzednim sezonie pobiegłem tam w czasie 20:08, w tym chciałam złamać 20, ale wiedziałem, że będzie ciężej. Rok temu biegłem pod koniec grudnia- organizm już był w fazie przygotowań do nowego sezonu, a i biegowo miałem za sobą już prawie 3 miesiące truchtania. Teraz biegłem w środku okresu roztrenowania, a w nogach w październiku miałem wybiegane 45km. W takim stanie tępo 4min/km wydawało się abstrakcją, no ale spróbować trzeba ;).
Frekwencja z 2x większa niż rok temu, ustawiam się realne gdzieś w 3-4 linii. Jakoś na zawodach biegowych panuje większy porządek niż w MTB. Każdy wie mniej więcej na jaki czas biegnie i wie gdzie jego miejsce w sektorze. Bo starcie może z 10 sekund biegu w tłumie (jednak ścieżka wąska i jeszcze do tego błotnista), a potem bardzo szybko wszyscy się ustawili na swoich miejscach. Sam bieg nie był zaskoczeniem. Tylko pierwszy kilometr pobiegłem poniżej tempa 4:00, z każdym następnym było gorzej…no ale jak się nie biega regularnie, to nie ma co wierzyć w cuda. Dodatkowo ciężko porównać czas z zeszłym rokiem, bo organizator zaliczył wtopę i nie przewiesił taśm po wcześniejszych biegach juniorkskich i czołówka pobiegła 5,5km. No ale patrząc na zapis z Garmina, to na 5km bym miał około 20:35. Może się uda pobiec jeszcze gdzieś w grudniu i powalczyć o lepsze czasy.
A teraz kolejne wyzwanie. Pomijając to że powoli zaczynam się wdrażać w reżim treningowy po kątem przygotowań do sezonu 2015, to na horyzoncie jeszcze dwie biegowe imprezy. Mini Nocna Masakra (oby się odbyła, bo na razie nie ma info, choć to już tradycja 😛 ). A już za tydzień coś bardziej ekstremalnego. Nocny bieg na orientację w rejonie Wzgórz Niemczańsko- Strzelińskich. Limit czasu….10h. Będzie bolało 🙂 Dziś w ramach przygotować pobiegliśmy z Piotrkiem 2:45 i jakieś 26,5km. Trening głównie dla testów kilku rozwiązań z którymi na co dzień się nie spotykamy- np. cięższe plecaki, z którymi zazwyczaj nie biegamy. Dużo rzeczy się wyjaśniło i już mamy kilka wniosków, które zastosujemy za tydzień. Jedno wiemy na 100%- łatwo nie będzie.