To już tradycja, że na przełomie marca i kwietnia MTB Votum Team spotyka się w Przesiece na zgrupowaniu. Nasz zjazd ma na celu zarówno treningi (na tyle na ile się da w te trzy dni od piątku do niedzieli), ale i również (a może nawet przede wszystkim) integrację zespołu. W końcu na przełomie sezonów zazwyczaj są lekkie roszady w składzie i nie każdy zna wszystkich.
Ja postanowiłem w tym roku pojawić się w Przesiece odrobinę wcześniej, bo już w środę. Na ten sam pomysł wpadł Wojtek, więc razem wyruszyliśmy z Wrocławia, po drodze jeszcze finalizując sprawy z nowym partnerem- firmą XC Life, która jest dystrybutorem odżywek Enervit. Plan był prosty- w środę i czwartek pomęczyć szosę, a potem już z całą drużyną jeździć na MTB od piątku. Plan zakładał dwa cięższe dni, odpoczynek w piątek i dwa cięższe dni na MTB. No ale plany planami, a życie swoje. W poniedziałek siedziałem w robocie w dość ciężkich warunkach do 22, we wtorek cały dzień w stresie składałem na ostatnią chwilę rower MTB i już w środę na treningu czułem się podmęczony, ale żal było odpuścić pierwszą możliwość tego roku jazdy w PL w krótkim rękawku :), ogólnie trening wszedł, choć opornie. Czwartek nie wykonałem założonego planu, bo już swoje lata mam i wiem kiedy nie można przegiąć.
Od piątkowego poranka zaczęli się zjeżdżać pozostali zawodnicy. Rano pojeździli techniczną pętelkę na Wzgórzu Paulinum, a ja porobiłem trochę fotek i zebrałem materiał wideo, to się pewnie jakiś film w przyszłości zmontuje.
Po obiedzie pojechaliśmy poćwiczyć technikę w okolicach Przesieki. No a z techniką tak to czasem jest- jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz :). Zresztą- taka to już tradycja, że wodospad swoje żniwo co roku musi zebrać. Tym razem latałem ja i Młoda. Kinga się w miarę wyratowała, ja natomiast zaliczyłem piękny lot i już zawsze będę pamiętał, aby pilnować ciśnienia w amortyzatorze 😉 (tak to jest jak się składa sprzęt na ostatnią chwilę), o nawet Kondziu to uwiecznił:
Ogólnie bez tragedii- przyjąłem na rękę, bark się trochę wygiął, ale bolał tylko jak o nim pomyślałem :), gorzej z kolanem, które trochę zmieniło kolor i się powiększyło 😉 trudno- reszta zgrupowania, to już raczej technika….swoją drogą patrząc na dyspozycję na treningach we środę i czwartek, to może i lepiej, bo święta za pasem, a plany też są (i się fajnie realizują, bo dwa mocniejsze świąteczne treningi aktualnie już za mną i weszły pieknie). Prawda taka, że forma zrobiona w Hiszpanii nie ucieknie ot tak, a technika, to z pewnością coś czego teraz brakuje. Sprzęt złożony na nowo, a już porysowany, no trudno, od tego jest.
Całe zgrupowanie mega pozytywnie, fajnie się spotkać w teamowym gronie ot tak na spokojnie, bez pośpiechu jak później podczas sezonu na wyścigach. No to teraz święta, ostatnie szlify formy i sezon za pasem, oj już się nie mogę doczekać 🙂