Ostatni taki letni weekend

Po pierwsze jeszcze zanim przejdę do meritum dnia dzisiejszego, to zapraszam na RELACJĘ z Pucharu Polski XCO w Głuchołazach.

Ładny weekend za nami i chyba ostatni wolny w sezonie, bo za tydzień Polanica, za dwa XC w Obornikach, za trzy koniec sezonu w Świeradowie….mooooże jak pogoda dopisze to Maraton w Srebrnej Górze, bo choć bardzo lubię ten wyścig, to termin już trochę głęboko jesienny i jednak Finał BM w Świeradowie zawsze był takim znamienitym i symbolicznym zakończeniem sezonu, odpocząć też trzeba.

No i tym tropem docieramy do dnia dzisiejszego. Nie mogłem wykorzystać takiej niedzieli. Wprawdzie była opcja ścigać się na XC w Kudowie, ale po 40min by był koniec, a przy takiej pogodzie jak dziś by to pozostawiło spory niedosyt. Szczególnie, że jakoś w sezonie nie znalazłem czasu, aby na luzie wyskoczyć w góry i po prostu cieszyć się jazdą. Miałem jechać z Piotrkiem, ale się obraził, że nie pojechałem z Nim wczoraj na wyścig do Czech ;), więc rano zostałem na lodzie, szybka weryfikacja dostępnych osób na czacie- raz Facebook się do czegoś przydał ;), Paweł z Votum leci na wyścig szosowy, z nieba spada mi Marcin Piechuch i wypytuje o wyjazd, ale nie pasi Mu tak długo jak planuję. Już mam jechać sam, no ale wiadomo i mniej fajnie wtedy i mniej bezpiecznie, bo zawsze gdzieś można wyrżnąć, nawet jak się uważa tak jak ja ;). czekam jeszcze chwilę i na czacie pojawia się Rafał z Kross im motion, szybko się zgadujemy i po kilku dłuższych chwilach jesteśmy już u podnóża Gór Sowich. W planach najpierw okolice Srebrnej Góry, (jaram się bo nie testowałem jeszcze tamtejszych odcinków czarnych tras enduro), potem powrót na około przez Nową Rudę i na dokładkę Kalenica i Wielka Sowa.

Początek to dojazd wąwozem i łapiemy czerwony szlak, gdzie czeka na nas kilka niezłych ścianek. Dojeżdżamy w okolice Srebrnej Góry i na początek czarna trasa w opcji A. Jechałem pierwszy raz, więc nie poszalałem, ale kilka dropów zaliczonych, choć raczej wybierałem te mniejsze, gdzie z góry widziałem jak wygląda lądowanie 😉 . Potem próbowaliśmy pojechać wersję B, ale jakieś ścinki i nie za bardzo przejezdna. Na deser fragment C, fajnie rampy-mostki i dwie ścianki- eh na pierwszej się praktycznie spadało ;), dobrze że pojechałem bez zastanowienia, bo jak bym się na górze zastanawiał, to bym pewnie stchórzył ;), druga już lżejsza, na koniec dwa mniejsze dropy i fragment zaliczony. Trasy są mega, a chłopaki aktualnie zbierają kasę na rozbudowę ścieżek, warto pomóc bo jeździ się tam świetnie, kawał dobrej roboty jest już wykonanej, okolica ma potencjał i warto z niego skorzystać i wspomóc prace.

No, potem już lżejsze szutrowe fragmenty i jesteśmy w na Kościelcu, gdzie akurat jakiś festyn pod Sanktuarium, w międzyczasie Rafał wypina się z roweru razem z pedałem, ale prowizorycznie się trzyma, choć nie zawsze 😉 W Nowej Rudzie tankujemy i dzikim żółtym szlakiem jedziemy w stronę Kalenicy. Jednak za dużo watów w nogach i pedał wypada po raz drugi tym razem już ostatecznie. Kończymy podjazd na Bielawską Polankę, na koniec żółty szlak mniej dziki, ale bardziej nachylony 😉 No i rezygnujemy z Sowy, już tam byliśmy nie raz, a jechać jedną nogą to wątpliwa przyjemność. Wszystko co ważne zaliczone, trochę się pomęczyliśmy, prawie 4,5h pokręcone i ze 2700 w pionie na 69km, to chyba podjazdy były srogie 😉 Ogólnie fajna traska, z ciekawymi odcinkami zarówno w dół i w górę, odkryte kilka nowych tras i wreszcie poprawiło się oznaczenie zielonego szlaku pieszego z Kościelca do Nowej Rudy, bo tam zdarzyło mi się błądzić kiedyś. Mega udany dzień, o!

Komentarze